Dwa miesiące później
Włączyłam na fulla radio. Leciała akurat piosenka Ke$hy- Die Young. Zaczęłam tańczyć i się ubierać. Oczywiście darłam się na całego. Dziś do pracy idę na 12, więc miałam jeszcze sporo czasu. Spojrzałam na kalendarz. 28 czerwca. Ahhh... Wakacje! Chłopaki ostatnio dużo koncertują, co odbija się na związku Jess i Maxa. Ostatnio coraz częściej się kłócą, kiedy on ma dla niej czas, ona nie ma dla niego. I tak na zmianę. Wiedziałam, ze tak będzie. Od dziś jestem wróżką, tak samo jak Blanca. A właśnie... W pracy wszystko jest wspaniale. Czasami są jakieś kłopoty, ale tak to spoko. Nathali i Blance mogę nazwać przyjaciółkami i nie będę się zastanawiać, czy one też mnie tak traktują. Kiedyś jak zrobiłyśmy babski wieczór, wszystkie opowiedziałyśmy sobie całe swoje życie. Na końcu wszystkie ryczałyśmy. Od tamtego wieczoru, traktujemy się jak najlepsze przyjaciółki. Ale i tak, A jest na I miejscu. Teraz zaczęła jeździć na jakieś zawody taneczne, więc nie mamy dla siebie czasu.
- Pakuj się mała! Jedziemy na wakacje! -usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki.
- Puka się plebsie! Ja się tu ubieram! -zaczęłam wrzeszczeć na A. Co prawda byłam już ubrana i nawet nie wiem kiedy zdążyłam skończyć to zrobić.
- Daj spokój. Jedziemy na wakacje!
- Nie mogę. Mam prace.-oznajmiłam siadając na łóżku. Oczywiście Vivian zrobiła to samo.
- Jess gadała już z Jasperem. Zgodził się, abyś wzięła sobie dwa tygodnie urlopu. Chłopaki przez ten czas nie mają występów, Jess sesji, a ja treningów. To jedyna taka okazja!
- Dobra, a gdzie jedziemy?
- Na jaką wyspę. Okazało się, że kumpel twojego sexy szefa -podkreśliła słowo "sexy" i poruszyła śmiesznie brwiami-ma tam dom i może nam go wynająć.A teraz, pokazuj co masz w szafie, bo o 19 mamy samolot! -podbiegła do mojej szafy i zaczęła wywalać z niej rzeczy. A ja tam wczoraj sprzątałam! 3 godziny siedziałam przy tej cholernej szafie i układałam wszystkie ubrania!
- Walizka jest na górze. -powiedziałam gdy podeszłam do mojej przyjaciółki. Zaczęłam powoli zbierać ubrania, które jej zdaniem się nie nadawały i wrzucać je z powrotem do szafy. Zaledwie godzinę potem byłam gotowa. Zeszłyśmy na dół coś zjeść. W domu nikogo nie było.
- Max! Proszę Cię! Jedziemy na wczasy, możemy się chodziarz dziś nie kłócić? -trzask drzwi, krzyki Jess i kroki kilku osób.
- Dobrze! Przynajmniej przez te dwa tygodnie będę mieć pewność, ze się nie wykręcisz sesjami! -powiedział Max, gdy wszyscy już byli w kuchni. Jego dziewczyna tylko przewróciła oczami.
- Czemu ja o wszystkim się dowiaduje ostatnia?! -teraz to ja wrzeszczałam.
- Ty ostatnia?! Ja dowiedziałem się pół godziny temu. A gram z nimi w zespole. -pocieszył mnie Nath, który już zajadał się jabłkiem. Do 17 siedzieliśmy wszyscy u nas w salonie. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy, planowaliśmy. Potem pojechaliśmy po walizki chłopaków i na lotnisko.
Kilka godzin później
Stałam przed pięknym domem. Pfyyy...Domem? Willą!! Słowami nie dało się tego opisać. Przynajmniej ja nie umiałam. No ale cóż. Był basen, pełno okien, lampy...Wow.
- Jasper mówił, że jego kumpel ma tu bardzo ładny dom, ale nie wspomniał, że aż tak ładny. -Jess przemówiła pierwsza. Ja tylko chwyciłam swoją walizkę i zaczęłam biec w kierunku domu.
- Zajmuje najlepszą sypialnie! -krzyknęłam i już po chwili słychać było krzyki reszty. Wparowałam do domu i od razu skierowałam się na górę. Na schodach prawie się wywaliłam, ale to przemilczmy...
Otwierałam drzwi, oglądałam pokój i szłam zobaczyć następny. W końcu znalazłam taki, który mi odpowiada. Białe ściany, łóżko z jasnego drewna na środku, okna przez które było widać okolice, szafa i jeszcze jakieś inne mniej ważne rzeczy. Zaczęłam wywalać rzeczy na łóżko i je na nowo układać.
- Kurcze! -krzyknął ktoś za moimi plecami, co spowodowało mój pisk. Odwróciłam się i zobaczyłam Nathana.
- Idioto! Ja tu zawału prawie dostałam! Puka się! Nikt Cie w domu nie nauczył?!-krzyczałam waląc go poduszką, która w tajemniczy sposób znalazła się w mojej ręce. Mówię wam, kosmici istnieją...
- Ała! Możesz przestać?!
- To Cie boli? Przecież to poduszka! -oboje odwróciliśmy głowę w kierunku drzwi gdzie stała reszta i dosłownie turlała się ze śmiechu.
- A wam co?! - krzyknęłam, a oni śmiali się dalej.
- Ja chyba wiem o co im chodzi. -powiedział niepewnie Nath.- Wszystkie pokoje są już zajęte, a ja nie mam gdzie spać, więc chyba będę musiał spać tu. Z tobą.
- Co?! A nie możesz z kimś innym?
- Mogę, ale uwierz, że nie chciałabyś spać w jednym łóżku z Jayem albo Tomem. -zrobił jakąś dziwna minę.
- A nie możesz się zamienić pokojem z A?- dziewczyna nagle spoważniała i już po chwili stała koło nas.
- O nie! Mój pokój jest zajebisty i nie wymienię się za nic w świecie! I mam jedno osobowe łóżko! - broniła się jak tylko mogła. Musze przyznać, ze miała dobre argumenty. Za dobre... <.<
- Kurcze. Dobra...-na te słowa Nath uśmiechnoł się tak szeroko, że aż gardło było mu widać.- ale trzymasz swoje ubrania w walizce!
- Spoko. -oznajmił i poszedł po swój bagaż. Ja w tym czasie przegoniłam widownie i skończyłam chować ubrania do szafy. Kiedy Nath przyszedł odwróciłam się do niego i przemówiłam:
- Zostawiłam Ci dwie ostatnie półki. Znaj moją dobroć plebsie. -gdy skończyłam poszłam na dół.
W trakcie kiedy schodziłam ze schodów ktoś krzykną "uwaga". A potem pamiętam tylko straszny ból i ciemność...
---------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc, pewien człek stwierdził, że to słodkie...
Nie wiem co tu takiego słodkiego, ale ok.
Dwa rozdziały w dwa dni. *O*
Taaa...Bardzo mi się nudzi. ,______,
Zapraszam jeszcze raz na http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/
poniedziałek, 11 lutego 2013
niedziela, 10 lutego 2013
rozdział 9
-Agnes! Wstawaj śpiochu! -Jess krzyczałam mi nad uchem.
- Jeszcze 5 minut. -wyjęczałam chowając głowę pod poduszkę.
- Za pół godziny masz być w pracy!
- Yhym... Co?! -zerwałam się z łóżka jak oparzona. Spojrzałam na zegarek. Jest 8:00. Jess turlała się ze śmiechu.
- Przepraszam, inaczej byś nie wstała. -powiedziała po paru minutach.
- Dobra, ja idę się ogarnąć. - oznajmiłam nadal zła i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i już w bieliźnie stałam przed szafą.Postanowiłam założyć białą koszulkę z nadrukiem, szarą bluzę z długim rękawem na której jest napis HAKUMA MATATA BICH. Do tego szare, jeansowe rurki.Na nogi śliczne, militarne, szare workery. Z powodu głodu zeszłam na dół do kuchni. Z lodówki wzięłam jakiś jogurt i zaczęłam go jeść. Jess nigdzie nie było.
- Jess gdzie jesteś?! -krzyknęłam. Nic. Spojrzałam na zegarek. 8:40. Przeraziłam się troszeczkę. Dobra, strasznie troszeczkę. Spojrzałam na podjazd. Jess czekała przy samochodzie i z kimś rozmawiała. Szybko wyszłam z domu.
- Jess, szukałam Cie. -powiedziałam kiedy stałam już przy mojej kuzynce.
- Dobra, muszę kończyć. Pa. -pożegnała się i weszła do samochodu. Ja zrobiłam to samo.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że czkasz? -zapytałam.
- Bo wiedziałam, że się domyślisz. A poza tym kawiarnia jest 5 minut drogi piechotą stąd. Autem to zaledwie dwie minuty. -miała racje. Zaraz byłyśmy na miejscu. Pożegnałam się i weszłam do budynku. Okazało się, ze to ta sama kawiarnia, do której Nathan mnie zabrał. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Podeszłam do lady.
- Dzień dobry, czym mogę służyć? -uśmiechnęła się młoda dziewczyna. Miała może 19 lat, długie blond włosy.
- Dzień dobry, ja w sprawie pracy.
- O tak, Jasper mówił, że przyjdziesz. Chodź ze mną. Nath! Zajmiesz się kasą?! -krzyknęła.
- Jasne, a co się stało? -powiedziała dziewczyna, która właśnie wychodziła z kuchni. Chyba z kuchni. Miała ciemną karnacje i czarne włosy. Na grzywce widniało blond pasemko. Miała kilka kolczyków.
- Muszę coś załatwić. Dzięki! -ostatnie słowo wykrzyczała, bo ciągnęła mnie już za sobą w stronę jakiś drzwi. - Skoro będziesz tu pracować, to chyba powinnam znać twoje imię. Ja nazywam się Blanca. A tamta to Nathali, ale wszyscy mówią na nią Nath.
- Na imię mi Agnes.-uśmiechnęłam się. Chwile potem Blanca wpadła do biura mojego nowego szefa.
- Jasper, to jest Agnes. Ma tu pracować.
- Dziękuję Balnco, domyślam się. Możesz iść. -powiedział chłopak znad komputera. Miał chyba 20 lat. Nie powiem, przystojny.
- Usiądź. Jess mi o tobie opowiadała. Oto twój grafik. Blanca pokaże Ci wszystko. Jak się pewnie domyśliłaś jestem Jasper. -powiedział patrząc mi w oczy. Boże...Ale on ma cudowne oczy. Awwww...
- Dziękuje. -powiedziałam niemal że, szeptem spuszczając głowę. Nie wiem dlaczego. Może się przestraszyłam? W końcu będę mieć szefa, który z pewnością byłby niesamowitym modelem.
- Ej, ej, ej...Nie bój się. Tu nie jest tak źle. -złapał mój podbródek i podniósł moją głowę tak, że znów patrzałam w jego cudowne oczy. I się uśmiechnoł! Pierwszy raz od... 5 minut! Łoł. Jego uśmiech jest tak cudowny, jak jego oczy...
- Ale ty masz piękny uśmiech... -powiedziałam, a on się zaśmiał. Moment...JA TO POWIEDZIAŁAM?! - Boże, przepraszam. Nie chciałam tego mówić!
- Spokojnie. Dziękuje Ci. A teraz już idź. Blanca pokarze Ci wszystko. -uśmiechnął się jeszcze raz i znów zaczął pisać coś na komputerze. Powoli wstałam z krzesła i wyszłam. Przed drzwiami stała Blanca. Pisała coś na telefonie.
- Podobno masz mi wszystko pokazać. - odezwałam się, a ona aż podskoczyła.
- Boże, ale mnie przestraszyłaś! No tak, chodź. - uśmiechnęła się i znów ciągnęła mnie za rękę. Cały czas się uśmiecha, jest pełna energii...To jest wróżka! Taka z Nibylandii! Ale jeśli ona jest wróżką, to ja mam tylko jedno pytanie.Co ja dzisiaj brałam? O.o
- Agnes słuchasz mnie? -zapytała Blanca.
- No pewnie, że...Nie, przepraszam.- zrobiłam smutną minkę, oczy osła za Shreka i błagałam w duchu, aby nie była zła. No bo, przecież każdy kto się cały czas uśmiecha, ma też ciemną stron...
- Spoko. Jesteśmy teraz w kuchni. Królestwie Fiony.-powiedziała kiedy weszłyśmy do jasnego pomieszczenia. Ręką wskazała około sześćdziesięcioletnią kobietę.
- Dzień dobry. -powiedziałam uśmiechając się.
- Witaj słoneczko, jak Ci na imię? -zapytała kobieta nie przestając kroić owoce.
- To jest Agnes! Będzie kelnerką! Mam jej wszystko pokazać. -powiedziała za mnie Blanca.
- No tak. Same sobie nie poradzicie. Pomagacie mi w kuchni i obsługujecie klientów. Macie trochę tej roboty. Miło mi Cie poznać Agnes, jestem Fiona. -powiedziała kobieta wciąż się uśmiechając. Normalnie dom wariatów. Dwie osoby cały czas się uśmiechają! A może one są spokrewnione?
- Agnes chodź! -krzyknął dzwoneczek i znów byłam ciągnięta jakimś kierunku. Po chwili znalazłyśmy się w... No właśnie nie wiem gdzie.
- To jest nasz pokój. Tu mamy szafki i łazienkę. -powiedziała. Pomieszczenie było ładne, ale skromne. Kilka szafek drzwi do ubikacji, stół i krzesła -Ta szafka jest twoja.
- Spoko. -powiedziałam i podeszłam do szafki, którą pokazałam mi Blanca. Schowałam torbę.
- Jesteś już gotowa? Tak? To chodź! -Znów pędziłam za moją koleżanką, teraz już wiem gdzie. Szłyśmy na sale.
- No nareszcie! Skoro jesteś, to ja idę pomóc Fionie. -odezwała się...Nath? Tak chyba mówiła na nią Balnca.- Jestem Nathali, ale wszyscy mówią mi Nath. A tobie jak na imię?
- Agnes. -odpowiedziałam na zadane mi pytanie. No i dowiedziałam się, ze nie mam takiej złej pamięci.
- Agnes chodź! Pokaże Ci co i jak! -powiedziała, a raczej krzyknęła do mnie Blanca.
- Już idę. -odpowiedziałam i podeszłam do koleżanki. Reszta dnia minęła spokojnie. Obsłużyłam paru klientów, pomogłam w kuchni, trochę posprzątałam. Nie było dziś dużego ruchu, co mi nie przeszkadzało.Około 16, kiedy miałam iść już do domu, zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam.
- Dzień doberek!- usłyszałam 5 znajomych głosów. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam całe The Wanted. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz za chłopakami szła Jess.
- Co tu robicie? -zapytałam.
- Przybiliśmy Cię odwiedzić. -oświadczył Tom.
- Spoko, coś wam podać?
- Tak. Dla mnie szarlotka na ciepło z lodami i bitą śmietaną, ten deser z galaretką i ten, czekoladę na gorąco, kawę rozpuszczalną, pączka. A wy co chcecie? -powiedział Tom.
- Tom, ty wiesz, że tego sam nie zjesz? Wymiękniesz przy szarlotce. -powiedział Max.
- Dla mnie czekolada na gorąco, dla Maxa deser z galaretką, dla Jaya kawa rozpuszczalna, Sev bierze szarlotkę, tak samo jak Tom. A ty Jess co chcesz?? -oznajmił Nath. Znalazł się pan wszystko wiedzący.
- Seva, skąd on wiedział co chcemy? -zapytał "szeptem" Jay.
- Nie wiem. -odpowiedział mu mulat.Nathan się tylko zaśmiał. Zresztą, jak każdy z nas.
- Ja dziękuje. Nic nie chcę. -powiedziała Jess.
- Usiądźcie, za chwile wszystko będzie gotowe. -powiedziałam i poszłam wszystko przygotowywać.
Pół godziny później
Siedzieliśmy wszyscy przy stoliku w kawiarni. Oprócz mnie i Jess wszyscy zajęci byli swoimi zamówieniami. Nathali poszła już do domu, a właściwie do mieszkania nad kawiarnią. Na początku myślałam, że się nie polubimy. Na szczęście szybko znalazłyśmy wspólny język. Odkąd TW przyszło Blanca siedziała w kuchni i pomagała Fionie z jakimś ciastem.
- Bardzo dobre to ciasto. -powiedział Tom, który zajadał się szarlotką. Nie wiem jakim cudem, ale bitą śmietanę miał na czole.
- Yhym, jest świetne. -poparł go Max. Usta pełne miał galaretki, ale i tak zdołał wepchać tam kawałek ciasta od Parkera.
- Ej! To moje ciasto! Trzeba było sobie zamówić!
- Ciszej. Proszę was, ciszej. -powiedziała Jess. Max tylko pocałował ją w policzek. Rzecz jasne, że zrobił to jak już zjadł wszystko co miał w tej swojej gębie.
- Aaaa! -ktoś krzyknął, okazało się, ze to Blanca. Podbiegła do nas i zaczęła nawijać. Zdołałam tylko wyłapać pojedyncze słowa.
- Blanca! Uspokój się! Powoli. -powiedziałam, ona tylko popatrzyła na mnie i znów zaczęła nawijać. Teraz jednak powoli.
- Jejciu, kocham was. Słucham waszych piosenek na okrągło. Mogę sobie zrobić z wami zdjęcie? -popatrzyła na nich błagalnym wzrokiem.
- Pewnie! -krzyknęli chórem.
- To ja zaraz wracam! Idę po aparat! Agnes chodź mi pomóc! -nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ona już biegła trzymając mnie za rękę.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że ich znasz?! -zaczęła na mnie krzyczeć kiedy byłyśmy już w pomieszczeniu dla pracowników. Nie była zła, raczej szczęśliwa.
- Bo nie pytałaś. To gdzie masz ten aparat?
- Tu. -powiedziała i wyciągnęła telefon z kieszeni. Czyli szłyśmy tu po telefon, który miała w kieszeni?! Nie wytrzymam z nią. Założę się, że po tygodniu będę mieszkać w psychiatryku.
- Dobra, chodź. -teraz to ja ciągnęłam ją. Przynajmniej jakiś czas, bo ona już po chwili biegła do chłopaków. Kiedy weszłam na sale, zobaczyłam, ze na schodach na górę siedziała Nathali.
- A ty co tak siedzisz? -zapytałam.
- Przyszłam zobaczyć przedstawienie. Nie codziennie mam taką możliwość i jeszcze bilety za darmo. -uśmiechnęła się. Rozumiem o co jej chodziło. Blanca skakała przy chłopakach jak jakaś wiewiórka. Nie wiem, czy na te zdjęcia starczy jej pamięci w telefonie.
- Ona tak często?
- Chodzi Ci o to, że się cały czas uśmiecha i jest pełna energii? Nie. Od nie dawna, a właściwie od śmierci jej rodziców. Jakiś psychol wszedł do ich sklepu i po prosty strzelił. Dziewczyna się załamała. Chodziła przez miesiąc smutna, przygnębiona. Teraz wszystko maskuje śmiechem. -powiedziała. To smutne. -Dobra, idę zapalić. Do jutra.
- Pa. -Nathali jest nałogową palaczką. Mimo, że znam ją parę godzin już zdążyłam poznać historie jej życia. Ona moją też. Dowiedziałam się, że N jest kuzynką Jaspera. Dlatego ma mieszkanie nad kawiarnia. Ona zajmuje piętro, a Jasper poddasze. Dziewczyna zawdzięcza życie gwałcicielowi. Pewnego dnia, kiedy jej matka wracała z imprezy jakiś koleś się na nią zaczaił i 9 miesięcy potem urodziła się mała Nathali. Niestety, jej mama była młodą dziewczyna i nie przeżyła porodu. Zaopiekowała się nią ciotka, mama Jaspera. W liceum wpadła w złe towarzystwo. Zaczęła palić, imprezować, pić. Skończyła dopiero, gdy usłyszała, że jej ciotka nie żyje. Pomogła pozbierać się Jasperowi i sama też się ogarnęła.
Stałam jeszcze chwile i przyglądałam się chłopakom. Teraz Blanca i zespół siedzieli przy stole i o czymś żywo rozmawiali. Gdy Nath mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie.
- Co tak sama stoisz?
- Myślę. -odparłam. Po chwili dodając.-Pomyślałbyś, że taka dziewczyna jak ona -głową wskazałam na Blance- straciła rodziców przez jakiegoś wariata? Jest taka wesoła. Zupełnie jak dziecko. - powiedziałam.
- Nigdy. -powiedział to patrząc mi prosto w oczy. A on ma piękne oczy, więc nie odwracałam wzroku... CZY WSZYSCY MĘŻCZYŹNI, KTÓRYCH SPOTYKAM MUSZĄ BYĆ TACY PRZYSTOJNI?! Awww... Jasper, Nathan, Luka, Alex. A mówią, że tacy tylko w filmach! No to chyba znaczy, że ja gram przynajmniej w dwóch.
- Jest już 17. Nie powinniśmy się zbierać? -zapytał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ze stoję i gapie się w jego oczy.
- Yhym.-tylko tyle dałam rade powiedzieć. Poszłam na zaplecze po rzeczy, a gdy już wróciłam wszyscy stali koło drzwi ubrani. Po chwili już jechałam z Jess do domu.
----------------------------------------------------------------------------------------
A więc tak, na razie rozdziały będą nudne, bo mam pomysł, ale to musi poczekać...
xD
Ale nie jestem pewna, czy kiedyś przestane robić nudne rozdziały. ,_,
Chciałabym was jeszcze raz serdecznie zaprosić na http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/
Nie ma na razie obserwatorów, a jest już 3 rozdział.
Historia też według mnie jest bardzo interesująca. :C
Byłabym bardzo wdzięczna za chodziarzy jeden komentarz.
Albo głos w ankiecie.:C
I dziękuje za każdy komentarz na tym blogu. ♥
Pozdrawiam.
- Jeszcze 5 minut. -wyjęczałam chowając głowę pod poduszkę.
- Za pół godziny masz być w pracy!
- Yhym... Co?! -zerwałam się z łóżka jak oparzona. Spojrzałam na zegarek. Jest 8:00. Jess turlała się ze śmiechu.
- Przepraszam, inaczej byś nie wstała. -powiedziała po paru minutach.
- Dobra, ja idę się ogarnąć. - oznajmiłam nadal zła i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i już w bieliźnie stałam przed szafą.Postanowiłam założyć białą koszulkę z nadrukiem, szarą bluzę z długim rękawem na której jest napis HAKUMA MATATA BICH. Do tego szare, jeansowe rurki.Na nogi śliczne, militarne, szare workery. Z powodu głodu zeszłam na dół do kuchni. Z lodówki wzięłam jakiś jogurt i zaczęłam go jeść. Jess nigdzie nie było.
- Jess gdzie jesteś?! -krzyknęłam. Nic. Spojrzałam na zegarek. 8:40. Przeraziłam się troszeczkę. Dobra, strasznie troszeczkę. Spojrzałam na podjazd. Jess czekała przy samochodzie i z kimś rozmawiała. Szybko wyszłam z domu.
- Jess, szukałam Cie. -powiedziałam kiedy stałam już przy mojej kuzynce.
- Dobra, muszę kończyć. Pa. -pożegnała się i weszła do samochodu. Ja zrobiłam to samo.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że czkasz? -zapytałam.
- Bo wiedziałam, że się domyślisz. A poza tym kawiarnia jest 5 minut drogi piechotą stąd. Autem to zaledwie dwie minuty. -miała racje. Zaraz byłyśmy na miejscu. Pożegnałam się i weszłam do budynku. Okazało się, ze to ta sama kawiarnia, do której Nathan mnie zabrał. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Podeszłam do lady.
- Dzień dobry, czym mogę służyć? -uśmiechnęła się młoda dziewczyna. Miała może 19 lat, długie blond włosy.
- Dzień dobry, ja w sprawie pracy.
- O tak, Jasper mówił, że przyjdziesz. Chodź ze mną. Nath! Zajmiesz się kasą?! -krzyknęła.
- Jasne, a co się stało? -powiedziała dziewczyna, która właśnie wychodziła z kuchni. Chyba z kuchni. Miała ciemną karnacje i czarne włosy. Na grzywce widniało blond pasemko. Miała kilka kolczyków.
- Muszę coś załatwić. Dzięki! -ostatnie słowo wykrzyczała, bo ciągnęła mnie już za sobą w stronę jakiś drzwi. - Skoro będziesz tu pracować, to chyba powinnam znać twoje imię. Ja nazywam się Blanca. A tamta to Nathali, ale wszyscy mówią na nią Nath.
- Na imię mi Agnes.-uśmiechnęłam się. Chwile potem Blanca wpadła do biura mojego nowego szefa.
- Jasper, to jest Agnes. Ma tu pracować.
- Dziękuję Balnco, domyślam się. Możesz iść. -powiedział chłopak znad komputera. Miał chyba 20 lat. Nie powiem, przystojny.
- Usiądź. Jess mi o tobie opowiadała. Oto twój grafik. Blanca pokaże Ci wszystko. Jak się pewnie domyśliłaś jestem Jasper. -powiedział patrząc mi w oczy. Boże...Ale on ma cudowne oczy. Awwww...
- Dziękuje. -powiedziałam niemal że, szeptem spuszczając głowę. Nie wiem dlaczego. Może się przestraszyłam? W końcu będę mieć szefa, który z pewnością byłby niesamowitym modelem.
- Ej, ej, ej...Nie bój się. Tu nie jest tak źle. -złapał mój podbródek i podniósł moją głowę tak, że znów patrzałam w jego cudowne oczy. I się uśmiechnoł! Pierwszy raz od... 5 minut! Łoł. Jego uśmiech jest tak cudowny, jak jego oczy...
- Ale ty masz piękny uśmiech... -powiedziałam, a on się zaśmiał. Moment...JA TO POWIEDZIAŁAM?! - Boże, przepraszam. Nie chciałam tego mówić!
- Spokojnie. Dziękuje Ci. A teraz już idź. Blanca pokarze Ci wszystko. -uśmiechnął się jeszcze raz i znów zaczął pisać coś na komputerze. Powoli wstałam z krzesła i wyszłam. Przed drzwiami stała Blanca. Pisała coś na telefonie.
- Podobno masz mi wszystko pokazać. - odezwałam się, a ona aż podskoczyła.
- Boże, ale mnie przestraszyłaś! No tak, chodź. - uśmiechnęła się i znów ciągnęła mnie za rękę. Cały czas się uśmiecha, jest pełna energii...To jest wróżka! Taka z Nibylandii! Ale jeśli ona jest wróżką, to ja mam tylko jedno pytanie.Co ja dzisiaj brałam? O.o
- Agnes słuchasz mnie? -zapytała Blanca.
- No pewnie, że...Nie, przepraszam.- zrobiłam smutną minkę, oczy osła za Shreka i błagałam w duchu, aby nie była zła. No bo, przecież każdy kto się cały czas uśmiecha, ma też ciemną stron...
- Spoko. Jesteśmy teraz w kuchni. Królestwie Fiony.-powiedziała kiedy weszłyśmy do jasnego pomieszczenia. Ręką wskazała około sześćdziesięcioletnią kobietę.
- Dzień dobry. -powiedziałam uśmiechając się.
- Witaj słoneczko, jak Ci na imię? -zapytała kobieta nie przestając kroić owoce.
- To jest Agnes! Będzie kelnerką! Mam jej wszystko pokazać. -powiedziała za mnie Blanca.
- No tak. Same sobie nie poradzicie. Pomagacie mi w kuchni i obsługujecie klientów. Macie trochę tej roboty. Miło mi Cie poznać Agnes, jestem Fiona. -powiedziała kobieta wciąż się uśmiechając. Normalnie dom wariatów. Dwie osoby cały czas się uśmiechają! A może one są spokrewnione?
- Agnes chodź! -krzyknął dzwoneczek i znów byłam ciągnięta jakimś kierunku. Po chwili znalazłyśmy się w... No właśnie nie wiem gdzie.
- To jest nasz pokój. Tu mamy szafki i łazienkę. -powiedziała. Pomieszczenie było ładne, ale skromne. Kilka szafek drzwi do ubikacji, stół i krzesła -Ta szafka jest twoja.
- Spoko. -powiedziałam i podeszłam do szafki, którą pokazałam mi Blanca. Schowałam torbę.
- Jesteś już gotowa? Tak? To chodź! -Znów pędziłam za moją koleżanką, teraz już wiem gdzie. Szłyśmy na sale.
- No nareszcie! Skoro jesteś, to ja idę pomóc Fionie. -odezwała się...Nath? Tak chyba mówiła na nią Balnca.- Jestem Nathali, ale wszyscy mówią mi Nath. A tobie jak na imię?
- Agnes. -odpowiedziałam na zadane mi pytanie. No i dowiedziałam się, ze nie mam takiej złej pamięci.
- Agnes chodź! Pokaże Ci co i jak! -powiedziała, a raczej krzyknęła do mnie Blanca.
- Już idę. -odpowiedziałam i podeszłam do koleżanki. Reszta dnia minęła spokojnie. Obsłużyłam paru klientów, pomogłam w kuchni, trochę posprzątałam. Nie było dziś dużego ruchu, co mi nie przeszkadzało.Około 16, kiedy miałam iść już do domu, zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam.
- Dzień doberek!- usłyszałam 5 znajomych głosów. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam całe The Wanted. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz za chłopakami szła Jess.
- Co tu robicie? -zapytałam.
- Przybiliśmy Cię odwiedzić. -oświadczył Tom.
- Spoko, coś wam podać?
- Tak. Dla mnie szarlotka na ciepło z lodami i bitą śmietaną, ten deser z galaretką i ten, czekoladę na gorąco, kawę rozpuszczalną, pączka. A wy co chcecie? -powiedział Tom.
- Tom, ty wiesz, że tego sam nie zjesz? Wymiękniesz przy szarlotce. -powiedział Max.
- Dla mnie czekolada na gorąco, dla Maxa deser z galaretką, dla Jaya kawa rozpuszczalna, Sev bierze szarlotkę, tak samo jak Tom. A ty Jess co chcesz?? -oznajmił Nath. Znalazł się pan wszystko wiedzący.
- Seva, skąd on wiedział co chcemy? -zapytał "szeptem" Jay.
- Nie wiem. -odpowiedział mu mulat.Nathan się tylko zaśmiał. Zresztą, jak każdy z nas.
- Ja dziękuje. Nic nie chcę. -powiedziała Jess.
- Usiądźcie, za chwile wszystko będzie gotowe. -powiedziałam i poszłam wszystko przygotowywać.
Pół godziny później
Siedzieliśmy wszyscy przy stoliku w kawiarni. Oprócz mnie i Jess wszyscy zajęci byli swoimi zamówieniami. Nathali poszła już do domu, a właściwie do mieszkania nad kawiarnią. Na początku myślałam, że się nie polubimy. Na szczęście szybko znalazłyśmy wspólny język. Odkąd TW przyszło Blanca siedziała w kuchni i pomagała Fionie z jakimś ciastem.
- Bardzo dobre to ciasto. -powiedział Tom, który zajadał się szarlotką. Nie wiem jakim cudem, ale bitą śmietanę miał na czole.
- Yhym, jest świetne. -poparł go Max. Usta pełne miał galaretki, ale i tak zdołał wepchać tam kawałek ciasta od Parkera.
- Ej! To moje ciasto! Trzeba było sobie zamówić!
- Ciszej. Proszę was, ciszej. -powiedziała Jess. Max tylko pocałował ją w policzek. Rzecz jasne, że zrobił to jak już zjadł wszystko co miał w tej swojej gębie.
- Aaaa! -ktoś krzyknął, okazało się, ze to Blanca. Podbiegła do nas i zaczęła nawijać. Zdołałam tylko wyłapać pojedyncze słowa.
- Blanca! Uspokój się! Powoli. -powiedziałam, ona tylko popatrzyła na mnie i znów zaczęła nawijać. Teraz jednak powoli.
- Jejciu, kocham was. Słucham waszych piosenek na okrągło. Mogę sobie zrobić z wami zdjęcie? -popatrzyła na nich błagalnym wzrokiem.
- Pewnie! -krzyknęli chórem.
- To ja zaraz wracam! Idę po aparat! Agnes chodź mi pomóc! -nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ona już biegła trzymając mnie za rękę.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że ich znasz?! -zaczęła na mnie krzyczeć kiedy byłyśmy już w pomieszczeniu dla pracowników. Nie była zła, raczej szczęśliwa.
- Bo nie pytałaś. To gdzie masz ten aparat?
- Tu. -powiedziała i wyciągnęła telefon z kieszeni. Czyli szłyśmy tu po telefon, który miała w kieszeni?! Nie wytrzymam z nią. Założę się, że po tygodniu będę mieszkać w psychiatryku.
- Dobra, chodź. -teraz to ja ciągnęłam ją. Przynajmniej jakiś czas, bo ona już po chwili biegła do chłopaków. Kiedy weszłam na sale, zobaczyłam, ze na schodach na górę siedziała Nathali.
- A ty co tak siedzisz? -zapytałam.
- Przyszłam zobaczyć przedstawienie. Nie codziennie mam taką możliwość i jeszcze bilety za darmo. -uśmiechnęła się. Rozumiem o co jej chodziło. Blanca skakała przy chłopakach jak jakaś wiewiórka. Nie wiem, czy na te zdjęcia starczy jej pamięci w telefonie.
- Ona tak często?
- Chodzi Ci o to, że się cały czas uśmiecha i jest pełna energii? Nie. Od nie dawna, a właściwie od śmierci jej rodziców. Jakiś psychol wszedł do ich sklepu i po prosty strzelił. Dziewczyna się załamała. Chodziła przez miesiąc smutna, przygnębiona. Teraz wszystko maskuje śmiechem. -powiedziała. To smutne. -Dobra, idę zapalić. Do jutra.
- Pa. -Nathali jest nałogową palaczką. Mimo, że znam ją parę godzin już zdążyłam poznać historie jej życia. Ona moją też. Dowiedziałam się, że N jest kuzynką Jaspera. Dlatego ma mieszkanie nad kawiarnia. Ona zajmuje piętro, a Jasper poddasze. Dziewczyna zawdzięcza życie gwałcicielowi. Pewnego dnia, kiedy jej matka wracała z imprezy jakiś koleś się na nią zaczaił i 9 miesięcy potem urodziła się mała Nathali. Niestety, jej mama była młodą dziewczyna i nie przeżyła porodu. Zaopiekowała się nią ciotka, mama Jaspera. W liceum wpadła w złe towarzystwo. Zaczęła palić, imprezować, pić. Skończyła dopiero, gdy usłyszała, że jej ciotka nie żyje. Pomogła pozbierać się Jasperowi i sama też się ogarnęła.
Stałam jeszcze chwile i przyglądałam się chłopakom. Teraz Blanca i zespół siedzieli przy stole i o czymś żywo rozmawiali. Gdy Nath mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie.
- Co tak sama stoisz?
- Myślę. -odparłam. Po chwili dodając.-Pomyślałbyś, że taka dziewczyna jak ona -głową wskazałam na Blance- straciła rodziców przez jakiegoś wariata? Jest taka wesoła. Zupełnie jak dziecko. - powiedziałam.
- Nigdy. -powiedział to patrząc mi prosto w oczy. A on ma piękne oczy, więc nie odwracałam wzroku... CZY WSZYSCY MĘŻCZYŹNI, KTÓRYCH SPOTYKAM MUSZĄ BYĆ TACY PRZYSTOJNI?! Awww... Jasper, Nathan, Luka, Alex. A mówią, że tacy tylko w filmach! No to chyba znaczy, że ja gram przynajmniej w dwóch.
- Jest już 17. Nie powinniśmy się zbierać? -zapytał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ze stoję i gapie się w jego oczy.
- Yhym.-tylko tyle dałam rade powiedzieć. Poszłam na zaplecze po rzeczy, a gdy już wróciłam wszyscy stali koło drzwi ubrani. Po chwili już jechałam z Jess do domu.
----------------------------------------------------------------------------------------
A więc tak, na razie rozdziały będą nudne, bo mam pomysł, ale to musi poczekać...
xD
Ale nie jestem pewna, czy kiedyś przestane robić nudne rozdziały. ,_,
Chciałabym was jeszcze raz serdecznie zaprosić na http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/
Nie ma na razie obserwatorów, a jest już 3 rozdział.
Historia też według mnie jest bardzo interesująca. :C
Byłabym bardzo wdzięczna za chodziarzy jeden komentarz.
Albo głos w ankiecie.:C
I dziękuje za każdy komentarz na tym blogu. ♥
Pozdrawiam.
niedziela, 3 lutego 2013
The Versatile Blogger Award
Każdy nominowany blogger powinien wykonać kilka rzeczy:
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
Trolololooo... xD Dziękuje za nominacje.
Dwa gonmy, które "coś" widzą w tym blogu to Invicible. i Dreamer.♥
Dziękuje jeszcze raz.
A teraz ciekawostki o mnie.
Z moich obliczeń wynika, że ma być ich 14.
Jak na I gim, to umiem dużo.
1. Moje imię zawdzięczam radiu "Karolina''.
2. Ostatnio jaram się Undertakerem z Kuroshitsuji. ♥
3. Mam w planach przebicie brwi, ale strasznie się boje. ,_,
4. Car, bohaterka na TYM blogu jest wzorowana na mnie. :D
5. Wole matematykę i j.angielski, niż j.polski czy j.niemiecki.
6. Dopiero w trzeciej klasie podstawówki zaczęłam wymawiać "r". [wstyd]
7. Postanowiłam sobie, że nie będę palić papierosów i pić alkoholu. Jak to będzie, to dopiero się dowiem. xD
8. Jestem osobą, która potrafi powiedzieć co sądzi prosto w oczy. [nie tyczy się większości uczuć{czyt. miłości}]
9. Jak na sylwestra przyszedł do mnie jeden człek, podałam nam około 23 makaron z serem. To był mój obiad. xD
10. W podstawówce mój numer w dzienniku był 21, w gimnazjum 10.
11. Jak byłam mała mówiłam na skarpetki kapetki, a na grzywkę dziwka. xD
12. Ponieważ komputer jest w pokoju mojej siostry, większość rozdziałów czytam i komentuje z telefonu.
13. Jestem dziecinna.
14. Mam małpę. [ma na imię Alicja i ma 18 lat, rodzice wmawiają mi, ze to moja siostra]
A teraz, trzeba wybrać geniuszy, których blogi są zajebiste. *O*
1. http://immorethanthis.blogspot.com/
2. http://you-can-see-everything.blogspot.com/
3. http://alltimelowthewantedstory.blogspot.com/
4. http://staygoldforever-twstorry.blogspot.com/
5. http://wegonnasticktogether1d.blogspot.com/
6. http://fanfictw.blogspot.com/
7. http://doyouknowiloveyou1d.blogspot.com/
8. http://fanfiction-thewanted.blogspot.com/
9. http://follow-the-dream-the-wanted.blogspot.com/
10. http://forever-young-the-wanted.blogspot.com/
11. http://i-foundyou.blogspot.com/
12. http://warzone-opowiadanieothewanted.blogspot.com/
13. http://onedirectiontoniemojabajka.blogspot.com/
14. http://heart-vacancy-poziomkowa.blogspot.com/
15. http://hope-love-truth.blogspot.com/
16. http://live-truth-love.blogspot.com/
17. http://myloveisthewanted.blogspot.com/
18. http://summerparadise1d.blogspot.com/
19. http://ifoundyou-thewanted.blogspot.com/
20. http://inlovewith1dstory.blogspot.com/
Mogło zdarzyć się tak, ze jedna osoba prowadzi dwa blogi które nominowałam. Jeśli tak się stanie, to przepraszam.
Chciałabym jeszcze raz zaprosić na bloga mojego i Gośki.
http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/
Dziękuje. xD
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
Trolololooo... xD Dziękuje za nominacje.
Dwa gonmy, które "coś" widzą w tym blogu to Invicible. i Dreamer.♥
Dziękuje jeszcze raz.
A teraz ciekawostki o mnie.
Z moich obliczeń wynika, że ma być ich 14.
Jak na I gim, to umiem dużo.
1. Moje imię zawdzięczam radiu "Karolina''.
2. Ostatnio jaram się Undertakerem z Kuroshitsuji. ♥
3. Mam w planach przebicie brwi, ale strasznie się boje. ,_,
4. Car, bohaterka na TYM blogu jest wzorowana na mnie. :D
5. Wole matematykę i j.angielski, niż j.polski czy j.niemiecki.
6. Dopiero w trzeciej klasie podstawówki zaczęłam wymawiać "r". [wstyd]
7. Postanowiłam sobie, że nie będę palić papierosów i pić alkoholu. Jak to będzie, to dopiero się dowiem. xD
8. Jestem osobą, która potrafi powiedzieć co sądzi prosto w oczy. [nie tyczy się większości uczuć{czyt. miłości}]
9. Jak na sylwestra przyszedł do mnie jeden człek, podałam nam około 23 makaron z serem. To był mój obiad. xD
10. W podstawówce mój numer w dzienniku był 21, w gimnazjum 10.
11. Jak byłam mała mówiłam na skarpetki kapetki, a na grzywkę dziwka. xD
12. Ponieważ komputer jest w pokoju mojej siostry, większość rozdziałów czytam i komentuje z telefonu.
13. Jestem dziecinna.
14. Mam małpę. [ma na imię Alicja i ma 18 lat, rodzice wmawiają mi, ze to moja siostra]
A teraz, trzeba wybrać geniuszy, których blogi są zajebiste. *O*
1. http://immorethanthis.blogspot.com/
2. http://you-can-see-everything.blogspot.com/
3. http://alltimelowthewantedstory.blogspot.com/
4. http://staygoldforever-twstorry.blogspot.com/
5. http://wegonnasticktogether1d.blogspot.com/
6. http://fanfictw.blogspot.com/
7. http://doyouknowiloveyou1d.blogspot.com/
8. http://fanfiction-thewanted.blogspot.com/
9. http://follow-the-dream-the-wanted.blogspot.com/
10. http://forever-young-the-wanted.blogspot.com/
11. http://i-foundyou.blogspot.com/
12. http://warzone-opowiadanieothewanted.blogspot.com/
13. http://onedirectiontoniemojabajka.blogspot.com/
14. http://heart-vacancy-poziomkowa.blogspot.com/
15. http://hope-love-truth.blogspot.com/
16. http://live-truth-love.blogspot.com/
17. http://myloveisthewanted.blogspot.com/
18. http://summerparadise1d.blogspot.com/
19. http://ifoundyou-thewanted.blogspot.com/
20. http://inlovewith1dstory.blogspot.com/
Mogło zdarzyć się tak, ze jedna osoba prowadzi dwa blogi które nominowałam. Jeśli tak się stanie, to przepraszam.
Chciałabym jeszcze raz zaprosić na bloga mojego i Gośki.
http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/
Dziękuje. xD
piątek, 1 lutego 2013
Trololololooo
Nowy blog!!!!
Postanowiłam założyć bloga z Invincible.
On także będzie o TW.
Jeśli chcecie na niego wejść [a ja bardzo gorąco zachęcam] to naciśnijcie tam na górze [^] na "mój II blog"
i zostaniecie na niego przeniesieni. :D
Dziękuje. ;]
Postanowiłam założyć bloga z Invincible.
On także będzie o TW.
Jeśli chcecie na niego wejść [a ja bardzo gorąco zachęcam] to naciśnijcie tam na górze [^] na "mój II blog"
i zostaniecie na niego przeniesieni. :D
Dziękuje. ;]
Rozdział 8
Dopiero co weszłam do wanny, a tu już ktoś puka! Nie no, nie wytrzymam z nimi.
- Czego?! -krzyknęłam. Byłam zła. Pragnęłam chwili spokoju, ale nie...
- Agnes długo tam będziesz siedzieć? -to był Nathan.
- Zaraz wyjdę! Ale tylko po to, aby Cie zabić! Pasuje?
- No to ty tam sobie siedź, a ja poczekam. Pa!- szantaż zawsze spoko. Hah. Po jakieś godzinie byłam już wykąpana i ubrana. Gotowa zeszłam do salonu. Max z Jess, czyli nasze gołąbeczki siedzieli na kanapie i się przytulali. Nathan był zapatrzony w telewizor, a Vivian nigdzie nie było.
- Gdzie A?
- O jesteś! To ja idę się ogarnąć. -powiedział uśmiechając się i poszedł.
- Powiedziała, ze musi iść do pracy. W kuchni na stole jest kartka z jej adresem i numerem telefonu. -odpowiedziała Jess. Uśmiechała się, ale ja wiem, że coś się stało. Tylko ona nie chcę poruszać tego tematu przy Maxie.
- Dzięki. Właśnie, ja też powinnam poszukać pracy. Jess nie wiesz czy gdzieś nie poszukują jakiejś pomocnicy?
- Tak się składa, że wiem. Pasuje Ci praca jako kelnerka?
- Czemu nie. -odpowiedziałam z entuzjazmem.
- To ja idę zadzwonić. -poinformowała nas i poszła zostałam sama z Maxem. Siedzieliśmy w ciszy czekając na powrót Jess. Cisza mi przeważnie nie przeszkadza, ale teraz była ona krępująca.
- Kochasz ją? -zapytałam.
- Tak. Kocham. -odpowiedział. Widać było, a raczej słychać,że mówi prawdę. To słodkie.
- Młoda! Masz tą prace! -Jess wbiegła do salonu jak opętana.
- Super! Kiedy zaczynam?
- Jutro o 9, zawiozę Cie. -poinformowała mnie. O 9, czyli tak jakoś o 8 trzeba wstać. Kurcze.
- Super. Idę do siebie. -jak powiedziałam, tak zrobiłam. Nie mogłam patrzeć na Maxa i Jess. Na to jak się przytulają, całują... Po prostu to wszystko przypominało mi Luke. Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Do ręki wzięłam zdjęcie z etażerki. Byłam na nim ja i Luka. Śmialiśmy się. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Wtedy Luka powiedział, że mnie kocha.
-Luka! Idioto przestań! -krzyczałam na mojego najlepszego przyjaciele. Niestety tylko przyjaciela.
-Przestane jak przeprosisz i oddasz moją własność! -był zły, bo schowałam jego oczko w głowie-telefon.
-Hah. Chyba śnisz, że Cie przeproszę! -oznajmiłam, a on znów zaczął mnie łaskotać. Dobrze wiedział, że mam łaskotki i często to wykorzystywał. -Przestań! Luka!
-O nie, nie, nie przestane. -łaskotał mnie dalej, aż w pewnym momencie postanowiłam się wydostać i pociągnęłam go ku sobie. Nasze usta dzieliły centymetry, a on zmniejszał jeszcze tą odległość przybliżając się do mnie.
- Kocham Cie.-szepną i złączył nasze usta w pocałunku.
- Młoda widziałaś może szczotkę?-do pokoju wszedł Nathan. Bez pukania! Jak tak można! Spojrzałam na niego. Był w tym co wczoraj. Biała koszula, jakieś spodnie.
- Co się stało? Czemu płaczesz?-zapytał podchodząc do mnie. Usiadła na łóżku przyglądał mi się. Akurat teraz! Jak płakałam! Boże czemu?!
- Puka się. -powiedziałam wycierając przy tym łzy.
- Nie zmieniaj tematu. Czemu płaczesz?
- Wspomnienia. -uśmiechnęłam się lekko. - Przepraszam na moment, idę zadzwonić.
- Do kogo?
- Do A. -wyszłam z pokoju. Kierunek-taras. W salonie znalazłam nasze gołąbeczki. Znów przypomniał mi się Luka. Szybko otarłam łzę spływającą po moim policzku. Wyszłam na taras i od razu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
- Halo? -usłyszałam jej wesoły głos.
- Za halo w mordę walą.
- Agnes! Słonce ty moje! Co tam? Masz jakieś plany na dziś?
- No wiesz, myślałam, że może chciałabyś się spotkać? Pogadać?
- Jasne! Zaraz wyśle Ci adres, żebyś nie zapomniała.
- A ty nie jesteś teraz przypadkiem w pracy?
- Właśnie wracam.
- Spoko, to ja postaram się przybyć jak najszybciej. Pa. -usłyszałam jeszcze jak się żegna i rozłączyłam się. Wyglądałam przyzwoicie, więc skoro miałam już telefon w ręce to zadzwoniłam po taksówkę. Nie minęły dwie minuty, a samochód stał już pod domem. Wzięłam torebkę, powiedziałam Jess, że wychodzę i byłam gotowa. Wsiadłam do auta, podałam adres i ruszyliśmy w drogę. Po mniej, więcej pięciu minutach byłam już pod starą kamienicą. Weszłam do środka i schodami kierowałam się na samom górę do mieszkania mojej przyjaciółki. Stanęłam przed drzwiami i już miałam zapukać, kiedy...
- Agnes! Jesteś! Wchodź! -przywitałam mnie Vivian stojąca w drzwiach. Widać było, że jest szczęśliwa. Uśmiechała się cały czas.
- Siema A. Miło Cie widzieć.
- No wiem. Chodź, tędy. -wskazała ręką na drzwi. Gdy przekroczyłam próg szczęka mi opadła.Znajdowałam się w salonie. Pokój miał kształt prostokąta. Na ścianie równoległej do drzwi znajdowało się okno. Po lewej było duże lustro oparte o ścianę. Na środku pokoju, na dywanie który wyglądał jak skóra jakiegoś zwierzęcia stał mały, czarny stolik. Nad nim wisiała lampa, po prawej stronie stała czarna, rozkładana kanapa, zaś po lewej dwa białe krzesła. Zaraz koło drzwi, po prawej stała biały stół i białe krzesła.
-Wow. Ale tu ładnie. A twoja współlokatorka jest w domu? - powiedziałam w końcu.
- Wiem, usiądź.Nie ma jej. Musiała wyjechać. Kawy? Herbaty? -zapytała moja przyjaciółka.
- Herbaty. -poinformowałam ją, a ona w tym momencie wyszła z pomieszczenia. Usadowiłam się na kanapie i czekałam. Po chwili dołączyła do mnie Vivian z gotowym już napojem.
- Opowiadaj, jak tam sobie żyłaś przez ten rok? -zapytała z entuzjazmem.
- A nie rozmawiałyśmy o tym wczoraj?
- Pewnie tak, ale ja nic nie pamiętam. -uśmiechnęła się do mnie. Czasami zastanawiam się, czy ona przypadkiem nie wpadła do jakiegoś kotła jak była mała??
- No więc, ten rok spędziłam w placówce dla młodzieży z kłopotami. Koniec.
- Ale się rozgadałaś. Normalnie jak nie ty. -zaczęłyśmy się śmiać. Kochałam jej poczucie humoru. Potrafiła pocieszyć każdego, bez wyjątków.
- No tak. A u Ciebie co się działo?
- A nie rozmawiałyśmy o tym? -zapytała uśmiechając się przy tym chytrze.
- Zapomniałam, dokładnie tak jak ty.
- Jakiś czas po tym, jak musiałaś tam pojechać, przyszedł do mnie kolega mojego brata. Powiedział, że Luka nie żyje i przekazał mi list od niego. Wiesz co jest najgorsze? Że on wiedział, że może zejść z tego świata i że tamtego dnia pożegnał się ze mną, a zazwyczaj tego nie robił, a ja niczego nie zauważyłam.-zaczęła płakać, a mi przypomniał się mój brat. Sytuacja była prawie że identyczna.
- Z Filipem było tak samo. Tylko, że on był młodszy. Pamiętasz? -zapytałam, a ona tylko skinęła głowa
- W liście pisał, że bardzo Cie kocha i że chce, abyś to ty go miała. -oznajmiła sięgając pod kanapę. Już po chwili miała w ręku pudełko po butach. Otworzyła je i wyjęła małe zawiniątko. Podała mi je.
- Otwórz. -teraz to i ja płakałam, a gdy zobaczyłam co jest w środku, to już totalnie się rozkleiłam. Zobaczyłam naszyjnik, który był własnością Luki. Dostał go ode mnie na naszą pierwszą rocznice.
-Miał go na sobie, kiedy...
-Wiem. -przerwałam jej. Widać było, że to wszystko sprawia jej ból. Założyłam naszyjnik na szyje i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Już nie płakała.
- Masz ochotę na zakupy? -powiedziała wymuszając uśmiech.
- Jasne, ale nie mam przy sobie za dużo kasy.
- Nic nie szkodzi. Luka dość dużo zarabiał.
- Ale wiesz, że ja tak nie mogę. -wciąż stawiałam na swoim. Chodź domyślałam się, ze to i tak nic nie da.
- Wiem i dlatego zmuszę Cię do tego. Chodź! -krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę, zmuszając do wstania. Gdy byłyśmy już w przedpokoju ubrałyśmy się i poszyłyśmy do galerii, a że znajdowała się nie daleko byłyśmy na miejscu już po 10 minutach. Biegałyśmy po sklepach śmiejąc się i wygłupiając, dokładnie tak jak kiedyś.
O 20 byłam w domu. Szybko poszłam do łazienki się wykąpać, a potem poszłam spać. Na szyi wciąż miałam naszyjnik od Luki. To był wspaniały dzień.
-----------------------------------------------------
Beznadzieja. :D
Rozdział nie za bardzo mi się podoba, ale cóż.
Witam nowych czytelników.
Za tydzień zaczynam ferie, więc...
No w sumie ten tydzień siedziałam chora w domu, a pisanie rozdziału trwało długo. xD
Ale to lepiej przemilczeć.
Proszę o komentarze. *O*
- Czego?! -krzyknęłam. Byłam zła. Pragnęłam chwili spokoju, ale nie...
- Agnes długo tam będziesz siedzieć? -to był Nathan.
- Zaraz wyjdę! Ale tylko po to, aby Cie zabić! Pasuje?
- No to ty tam sobie siedź, a ja poczekam. Pa!- szantaż zawsze spoko. Hah. Po jakieś godzinie byłam już wykąpana i ubrana. Gotowa zeszłam do salonu. Max z Jess, czyli nasze gołąbeczki siedzieli na kanapie i się przytulali. Nathan był zapatrzony w telewizor, a Vivian nigdzie nie było.
- Gdzie A?
- O jesteś! To ja idę się ogarnąć. -powiedział uśmiechając się i poszedł.
- Powiedziała, ze musi iść do pracy. W kuchni na stole jest kartka z jej adresem i numerem telefonu. -odpowiedziała Jess. Uśmiechała się, ale ja wiem, że coś się stało. Tylko ona nie chcę poruszać tego tematu przy Maxie.
- Dzięki. Właśnie, ja też powinnam poszukać pracy. Jess nie wiesz czy gdzieś nie poszukują jakiejś pomocnicy?
- Tak się składa, że wiem. Pasuje Ci praca jako kelnerka?
- Czemu nie. -odpowiedziałam z entuzjazmem.
- To ja idę zadzwonić. -poinformowała nas i poszła zostałam sama z Maxem. Siedzieliśmy w ciszy czekając na powrót Jess. Cisza mi przeważnie nie przeszkadza, ale teraz była ona krępująca.
- Kochasz ją? -zapytałam.
- Tak. Kocham. -odpowiedział. Widać było, a raczej słychać,że mówi prawdę. To słodkie.
- Młoda! Masz tą prace! -Jess wbiegła do salonu jak opętana.
- Super! Kiedy zaczynam?
- Jutro o 9, zawiozę Cie. -poinformowała mnie. O 9, czyli tak jakoś o 8 trzeba wstać. Kurcze.
- Super. Idę do siebie. -jak powiedziałam, tak zrobiłam. Nie mogłam patrzeć na Maxa i Jess. Na to jak się przytulają, całują... Po prostu to wszystko przypominało mi Luke. Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Do ręki wzięłam zdjęcie z etażerki. Byłam na nim ja i Luka. Śmialiśmy się. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Wtedy Luka powiedział, że mnie kocha.
-Luka! Idioto przestań! -krzyczałam na mojego najlepszego przyjaciele. Niestety tylko przyjaciela.
-Przestane jak przeprosisz i oddasz moją własność! -był zły, bo schowałam jego oczko w głowie-telefon.
-Hah. Chyba śnisz, że Cie przeproszę! -oznajmiłam, a on znów zaczął mnie łaskotać. Dobrze wiedział, że mam łaskotki i często to wykorzystywał. -Przestań! Luka!
-O nie, nie, nie przestane. -łaskotał mnie dalej, aż w pewnym momencie postanowiłam się wydostać i pociągnęłam go ku sobie. Nasze usta dzieliły centymetry, a on zmniejszał jeszcze tą odległość przybliżając się do mnie.
- Kocham Cie.-szepną i złączył nasze usta w pocałunku.
- Młoda widziałaś może szczotkę?-do pokoju wszedł Nathan. Bez pukania! Jak tak można! Spojrzałam na niego. Był w tym co wczoraj. Biała koszula, jakieś spodnie.
- Co się stało? Czemu płaczesz?-zapytał podchodząc do mnie. Usiadła na łóżku przyglądał mi się. Akurat teraz! Jak płakałam! Boże czemu?!
- Puka się. -powiedziałam wycierając przy tym łzy.
- Nie zmieniaj tematu. Czemu płaczesz?
- Wspomnienia. -uśmiechnęłam się lekko. - Przepraszam na moment, idę zadzwonić.
- Do kogo?
- Do A. -wyszłam z pokoju. Kierunek-taras. W salonie znalazłam nasze gołąbeczki. Znów przypomniał mi się Luka. Szybko otarłam łzę spływającą po moim policzku. Wyszłam na taras i od razu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
- Halo? -usłyszałam jej wesoły głos.
- Za halo w mordę walą.
- Agnes! Słonce ty moje! Co tam? Masz jakieś plany na dziś?
- No wiesz, myślałam, że może chciałabyś się spotkać? Pogadać?
- Jasne! Zaraz wyśle Ci adres, żebyś nie zapomniała.
- A ty nie jesteś teraz przypadkiem w pracy?
- Właśnie wracam.
- Spoko, to ja postaram się przybyć jak najszybciej. Pa. -usłyszałam jeszcze jak się żegna i rozłączyłam się. Wyglądałam przyzwoicie, więc skoro miałam już telefon w ręce to zadzwoniłam po taksówkę. Nie minęły dwie minuty, a samochód stał już pod domem. Wzięłam torebkę, powiedziałam Jess, że wychodzę i byłam gotowa. Wsiadłam do auta, podałam adres i ruszyliśmy w drogę. Po mniej, więcej pięciu minutach byłam już pod starą kamienicą. Weszłam do środka i schodami kierowałam się na samom górę do mieszkania mojej przyjaciółki. Stanęłam przed drzwiami i już miałam zapukać, kiedy...
- Agnes! Jesteś! Wchodź! -przywitałam mnie Vivian stojąca w drzwiach. Widać było, że jest szczęśliwa. Uśmiechała się cały czas.
- Siema A. Miło Cie widzieć.
- No wiem. Chodź, tędy. -wskazała ręką na drzwi. Gdy przekroczyłam próg szczęka mi opadła.Znajdowałam się w salonie. Pokój miał kształt prostokąta. Na ścianie równoległej do drzwi znajdowało się okno. Po lewej było duże lustro oparte o ścianę. Na środku pokoju, na dywanie który wyglądał jak skóra jakiegoś zwierzęcia stał mały, czarny stolik. Nad nim wisiała lampa, po prawej stronie stała czarna, rozkładana kanapa, zaś po lewej dwa białe krzesła. Zaraz koło drzwi, po prawej stała biały stół i białe krzesła.
-Wow. Ale tu ładnie. A twoja współlokatorka jest w domu? - powiedziałam w końcu.
- Wiem, usiądź.Nie ma jej. Musiała wyjechać. Kawy? Herbaty? -zapytała moja przyjaciółka.
- Herbaty. -poinformowałam ją, a ona w tym momencie wyszła z pomieszczenia. Usadowiłam się na kanapie i czekałam. Po chwili dołączyła do mnie Vivian z gotowym już napojem.
- Opowiadaj, jak tam sobie żyłaś przez ten rok? -zapytała z entuzjazmem.
- A nie rozmawiałyśmy o tym wczoraj?
- Pewnie tak, ale ja nic nie pamiętam. -uśmiechnęła się do mnie. Czasami zastanawiam się, czy ona przypadkiem nie wpadła do jakiegoś kotła jak była mała??
- No więc, ten rok spędziłam w placówce dla młodzieży z kłopotami. Koniec.
- Ale się rozgadałaś. Normalnie jak nie ty. -zaczęłyśmy się śmiać. Kochałam jej poczucie humoru. Potrafiła pocieszyć każdego, bez wyjątków.
- No tak. A u Ciebie co się działo?
- A nie rozmawiałyśmy o tym? -zapytała uśmiechając się przy tym chytrze.
- Zapomniałam, dokładnie tak jak ty.
- Jakiś czas po tym, jak musiałaś tam pojechać, przyszedł do mnie kolega mojego brata. Powiedział, że Luka nie żyje i przekazał mi list od niego. Wiesz co jest najgorsze? Że on wiedział, że może zejść z tego świata i że tamtego dnia pożegnał się ze mną, a zazwyczaj tego nie robił, a ja niczego nie zauważyłam.-zaczęła płakać, a mi przypomniał się mój brat. Sytuacja była prawie że identyczna.
- Z Filipem było tak samo. Tylko, że on był młodszy. Pamiętasz? -zapytałam, a ona tylko skinęła głowa
- W liście pisał, że bardzo Cie kocha i że chce, abyś to ty go miała. -oznajmiła sięgając pod kanapę. Już po chwili miała w ręku pudełko po butach. Otworzyła je i wyjęła małe zawiniątko. Podała mi je.
- Otwórz. -teraz to i ja płakałam, a gdy zobaczyłam co jest w środku, to już totalnie się rozkleiłam. Zobaczyłam naszyjnik, który był własnością Luki. Dostał go ode mnie na naszą pierwszą rocznice.
-Wiem. -przerwałam jej. Widać było, że to wszystko sprawia jej ból. Założyłam naszyjnik na szyje i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Już nie płakała.
- Masz ochotę na zakupy? -powiedziała wymuszając uśmiech.
- Jasne, ale nie mam przy sobie za dużo kasy.
- Nic nie szkodzi. Luka dość dużo zarabiał.
- Ale wiesz, że ja tak nie mogę. -wciąż stawiałam na swoim. Chodź domyślałam się, ze to i tak nic nie da.
- Wiem i dlatego zmuszę Cię do tego. Chodź! -krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę, zmuszając do wstania. Gdy byłyśmy już w przedpokoju ubrałyśmy się i poszyłyśmy do galerii, a że znajdowała się nie daleko byłyśmy na miejscu już po 10 minutach. Biegałyśmy po sklepach śmiejąc się i wygłupiając, dokładnie tak jak kiedyś.
O 20 byłam w domu. Szybko poszłam do łazienki się wykąpać, a potem poszłam spać. Na szyi wciąż miałam naszyjnik od Luki. To był wspaniały dzień.
-----------------------------------------------------
Rozdział nie za bardzo mi się podoba, ale cóż.
Witam nowych czytelników.
Za tydzień zaczynam ferie, więc...
No w sumie ten tydzień siedziałam chora w domu, a pisanie rozdziału trwało długo. xD
Ale to lepiej przemilczeć.
Proszę o komentarze. *O*
Subskrybuj:
Posty (Atom)