piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 8

Dopiero co weszłam do wanny, a tu już ktoś puka! Nie no, nie wytrzymam z nimi.
- Czego?! -krzyknęłam. Byłam zła. Pragnęłam chwili spokoju, ale nie...
- Agnes długo tam będziesz siedzieć? -to był Nathan.
- Zaraz wyjdę! Ale tylko po to, aby Cie zabić! Pasuje?
- No to ty tam sobie siedź, a ja poczekam. Pa!- szantaż zawsze spoko. Hah. Po jakieś godzinie byłam już wykąpana i ubrana. Gotowa zeszłam do salonu. Max z Jess, czyli nasze gołąbeczki siedzieli na kanapie i się przytulali. Nathan był zapatrzony w telewizor, a Vivian nigdzie nie było.
- Gdzie A?
- O jesteś! To ja idę się ogarnąć. -powiedział uśmiechając się i poszedł.
- Powiedziała, ze musi iść do pracy. W kuchni na stole jest kartka z jej adresem i numerem telefonu. -odpowiedziała Jess. Uśmiechała się, ale ja wiem, że coś się stało. Tylko ona nie chcę poruszać tego tematu przy Maxie.
- Dzięki. Właśnie, ja też powinnam poszukać pracy. Jess nie wiesz czy gdzieś nie poszukują jakiejś pomocnicy?
- Tak się składa, że wiem. Pasuje Ci praca jako kelnerka?
- Czemu nie. -odpowiedziałam z entuzjazmem.
- To ja idę zadzwonić. -poinformowała nas i poszła zostałam sama z Maxem. Siedzieliśmy w ciszy czekając na powrót Jess. Cisza mi przeważnie nie przeszkadza, ale teraz była ona krępująca.
- Kochasz ją? -zapytałam.
- Tak. Kocham. -odpowiedział. Widać było, a raczej słychać,że mówi prawdę. To słodkie.
- Młoda! Masz tą prace! -Jess wbiegła do salonu jak opętana.
- Super! Kiedy zaczynam?
- Jutro o 9, zawiozę Cie. -poinformowała mnie. O 9, czyli tak jakoś o 8 trzeba wstać. Kurcze.
- Super. Idę do siebie. -jak powiedziałam, tak zrobiłam. Nie mogłam patrzeć na Maxa i Jess. Na to jak się przytulają, całują... Po prostu to wszystko przypominało mi Luke. Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Do ręki wzięłam zdjęcie z etażerki. Byłam na nim ja i Luka. Śmialiśmy się. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Wtedy Luka powiedział, że mnie kocha.
-Luka! Idioto przestań! -krzyczałam na mojego najlepszego przyjaciele. Niestety tylko przyjaciela.
-Przestane jak przeprosisz i oddasz moją własność! -był zły, bo schowałam jego oczko w głowie-telefon.
-Hah. Chyba śnisz, że Cie przeproszę! -oznajmiłam, a on znów zaczął mnie łaskotać. Dobrze wiedział, że mam łaskotki i często to wykorzystywał. -Przestań! Luka! 
-O nie, nie, nie przestane.  -łaskotał mnie dalej, aż w pewnym momencie postanowiłam się wydostać i pociągnęłam go ku sobie. Nasze usta dzieliły centymetry, a on zmniejszał jeszcze tą odległość przybliżając się do mnie.
- Kocham Cie.-szepną i złączył nasze usta w pocałunku.
- Młoda widziałaś może szczotkę?-do pokoju wszedł Nathan. Bez pukania! Jak tak można! Spojrzałam na niego. Był w tym co wczoraj. Biała koszula, jakieś spodnie.
- Co się stało? Czemu płaczesz?-zapytał podchodząc do mnie. Usiadła na łóżku przyglądał mi się. Akurat teraz! Jak płakałam! Boże czemu?!
- Puka się. -powiedziałam wycierając przy tym łzy.
- Nie zmieniaj tematu. Czemu płaczesz?
- Wspomnienia. -uśmiechnęłam się lekko. - Przepraszam na moment, idę zadzwonić.
- Do kogo?
- Do A. -wyszłam z pokoju. Kierunek-taras. W salonie znalazłam nasze gołąbeczki. Znów przypomniał mi się Luka. Szybko otarłam łzę spływającą po moim policzku. Wyszłam na taras i od razu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
- Halo? -usłyszałam jej wesoły głos.
- Za halo w mordę walą.
- Agnes! Słonce ty moje! Co tam? Masz jakieś plany na dziś?
- No wiesz, myślałam, że może chciałabyś się spotkać? Pogadać?
- Jasne! Zaraz wyśle Ci adres, żebyś nie zapomniała.
- A ty nie jesteś teraz przypadkiem w pracy?
- Właśnie wracam. 
- Spoko, to ja postaram się przybyć jak najszybciej. Pa. -usłyszałam jeszcze jak się żegna i rozłączyłam się. Wyglądałam przyzwoicie, więc skoro miałam już telefon w ręce to zadzwoniłam po taksówkę. Nie minęły dwie minuty, a samochód stał już pod domem. Wzięłam torebkę, powiedziałam Jess, że wychodzę i byłam gotowa. Wsiadłam do auta, podałam adres i ruszyliśmy w drogę. Po mniej, więcej pięciu minutach byłam już pod starą kamienicą. Weszłam do środka i schodami kierowałam się na samom górę do mieszkania mojej przyjaciółki. Stanęłam przed drzwiami i już miałam zapukać, kiedy...
- Agnes! Jesteś! Wchodź! -przywitałam mnie Vivian stojąca w drzwiach. Widać było, że jest szczęśliwa. Uśmiechała się cały czas.
- Siema A. Miło Cie widzieć.
- No wiem. Chodź, tędy. -wskazała ręką na drzwi. Gdy przekroczyłam próg szczęka mi opadła.Znajdowałam się w salonie. Pokój miał kształt prostokąta. Na ścianie równoległej do drzwi znajdowało się okno. Po lewej było duże lustro oparte o ścianę. Na środku pokoju, na dywanie który wyglądał jak skóra jakiegoś zwierzęcia stał mały, czarny stolik. Nad nim wisiała lampa, po prawej stronie stała czarna, rozkładana kanapa, zaś po lewej dwa białe krzesła. Zaraz koło drzwi, po prawej stała biały stół i białe krzesła.
-Wow. Ale tu ładnie. A twoja współlokatorka jest w domu? - powiedziałam w końcu.
- Wiem, usiądź.Nie ma jej. Musiała wyjechać. Kawy? Herbaty? -zapytała moja przyjaciółka.
- Herbaty. -poinformowałam ją, a ona w tym momencie wyszła z pomieszczenia. Usadowiłam się na kanapie i czekałam. Po chwili dołączyła do mnie Vivian z gotowym już napojem.
- Opowiadaj, jak tam sobie żyłaś przez ten rok? -zapytała z entuzjazmem.
- A nie rozmawiałyśmy o tym wczoraj? 
- Pewnie tak, ale ja nic nie pamiętam. -uśmiechnęła się do mnie. Czasami zastanawiam się, czy ona przypadkiem nie wpadła do jakiegoś kotła jak była mała??
- No więc, ten rok spędziłam w placówce dla młodzieży z kłopotami. Koniec.
- Ale się rozgadałaś. Normalnie jak nie ty. -zaczęłyśmy się śmiać. Kochałam jej poczucie humoru. Potrafiła pocieszyć każdego, bez wyjątków.
- No tak. A u Ciebie co się działo?
- A nie rozmawiałyśmy o tym? -zapytała uśmiechając się przy tym chytrze. 
- Zapomniałam, dokładnie tak jak ty.
- Jakiś czas po tym, jak musiałaś tam pojechać, przyszedł do mnie kolega mojego brata. Powiedział, że Luka nie żyje i przekazał mi list od niego. Wiesz co jest najgorsze? Że on wiedział, że może zejść z tego świata i że tamtego dnia pożegnał się ze mną, a zazwyczaj tego nie robił, a ja niczego nie zauważyłam.-zaczęła płakać, a mi przypomniał się mój brat. Sytuacja była prawie że identyczna.
- Z Filipem było tak samo. Tylko, że on był młodszy. Pamiętasz? -zapytałam, a ona tylko skinęła głowa
- W liście pisał, że bardzo Cie kocha i że chce, abyś to ty go miała. -oznajmiła sięgając pod kanapę. Już po chwili miała w ręku pudełko po butach. Otworzyła je i wyjęła małe zawiniątko. Podała mi je.
- Otwórz. -teraz to i ja płakałam, a gdy zobaczyłam co jest w środku, to już totalnie się rozkleiłam. Zobaczyłam naszyjnik, który był własnością Luki. Dostał go ode mnie na naszą pierwszą rocznice. 
-Miał go na sobie, kiedy...
-Wiem. -przerwałam jej. Widać było, że to wszystko sprawia jej ból. Założyłam naszyjnik na szyje i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Już nie płakała. 
- Masz ochotę na zakupy? -powiedziała wymuszając uśmiech.
- Jasne, ale nie mam przy sobie za dużo kasy.
- Nic nie szkodzi. Luka dość dużo zarabiał.
- Ale wiesz, że ja tak nie mogę. -wciąż stawiałam na swoim. Chodź domyślałam się, ze to i tak nic nie da. 
- Wiem i dlatego zmuszę Cię do tego. Chodź! -krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę, zmuszając do wstania.  Gdy byłyśmy już w przedpokoju ubrałyśmy się i poszyłyśmy do galerii, a że znajdowała się nie daleko byłyśmy na miejscu już po 10 minutach. Biegałyśmy po sklepach śmiejąc się i wygłupiając, dokładnie tak jak kiedyś.
O 20 byłam w domu. Szybko poszłam do łazienki się wykąpać, a potem poszłam spać. Na szyi wciąż miałam naszyjnik od Luki. To był wspaniały dzień.




-----------------------------------------------------
Beznadzieja. :D
Rozdział nie za bardzo mi się podoba, ale cóż.
Witam nowych czytelników.
Za tydzień zaczynam ferie, więc...
No w sumie ten tydzień siedziałam chora w domu, a pisanie rozdziału trwało długo. xD  
Ale to lepiej przemilczeć.

Proszę o komentarze. *O*

4 komentarze:

  1. Ja ci dam beznadzieje!!!!!!
    To jest takie wzruszające.
    Takie piękne!
    No po prostu boskie. *o*

    OdpowiedzUsuń
  2. To takie piękne *o*
    O a ją za tydzień kończę ferie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Poinformuję, że kreska nic nie daje, i tak wszystko przeczytałam :P I to nie jest beznadziejne!!! Mi się bardzo podoba!!! Więc nawet nie chcę słuchać Twoich głupich i nieuzasadnionych komentarzy na temat tego bloga !!! Dziękuję za uwagę :) Rozdział jest świetny :* Płakać mi się chciało jak czytałam o wspomnieniach Agnes, co do Luka :< To było takie wzruszające ;< Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :3 Do następnego.♥

    OdpowiedzUsuń
  4. świeetne <3 z niecierpliwością czekam na nowy <3

    prooszę, wbij http://wildworld69.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń