niedziela, 24 marca 2013

Kolejna inrormacja.

Kochani, założyłam kolejnego bloga. c;

A co do tego bloga, to ostatnio pewna osóbka mi trochę pomogła z tym rozdziałem, bo się nam nudziło, ale to nie zmienia faktu, ze blok jest zawieszony. :C
Nie mam kompletnie pomysłu. Myślałam nad tym, ale usunąć wszystkie rozdziały i napisać od początku.
Ale to może za niedługo.



Pozdrawiam, Alice in Wonderland.

poniedziałek, 11 marca 2013

Info.

Jeśli ktoś spodziewał sie rozdziału, to niestety sie zawiedzie...
Co prawda na tego bloga nie mam pomysłu, ale razem z pewnym człekiem załorzyłyśmy kolejnego bloga.


 Serdecznie zapraszam.


A co do zawieszenia tego bloga to nic sie nie zmieniło. 
Nadal nie mam pomysłów co dalej mogłoby sie stać. :C 

Pozdrawiam 
I Found You

niedziela, 3 marca 2013

Zawieszam.

A więc, zawieszam bloga. ;/
Rozdział nie pojawił sie od dość długiego czasu, a ja kompletnie nie mam pomysłu co dalej.
W ogóle to wszystko miało inaczej wyglądać... 
Jak ktoś ma jakiś pomysł, to może pisać emoska19@gmail.com
Tak wiem, jestem beznadziejna. Dopiero 10 rozdział, a ja już nie mam pomysłu. :C

Za to na http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/ mamy napisany już 10 rozdział.
I ten blog akurat jakoś wychodzi. Nie wiem jak to jest, że na tamten mam pomysły, a na ten nie. ;/

No to chyba tyle.
Do odwieszenia, ale nie wiem kiedy to nadejdzie. ;/

Ps.:
Za wszelkie błędy przepraszam, pisałam szybko. ;]

poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 10

Dwa miesiące później

Włączyłam na fulla radio. Leciała akurat piosenka Ke$hy- Die Young. Zaczęłam tańczyć i się ubierać. Oczywiście darłam się na całego. Dziś do pracy idę na 12, więc miałam jeszcze sporo czasu. Spojrzałam na kalendarz. 28 czerwca. Ahhh... Wakacje! Chłopaki ostatnio dużo koncertują, co odbija się na związku Jess i Maxa. Ostatnio coraz częściej się kłócą, kiedy on ma dla niej czas, ona nie ma dla niego. I tak na zmianę. Wiedziałam, ze tak będzie. Od dziś jestem wróżką, tak samo jak Blanca. A właśnie... W pracy wszystko jest wspaniale. Czasami są jakieś kłopoty, ale tak to spoko. Nathali i Blance mogę nazwać przyjaciółkami i nie będę się zastanawiać, czy one też mnie tak traktują. Kiedyś jak zrobiłyśmy babski wieczór, wszystkie opowiedziałyśmy sobie całe swoje życie. Na końcu wszystkie ryczałyśmy. Od tamtego wieczoru, traktujemy się jak najlepsze przyjaciółki. Ale i tak, A jest na I miejscu. Teraz zaczęła jeździć na jakieś zawody taneczne, więc nie mamy dla siebie czasu.
- Pakuj się mała! Jedziemy na wakacje! -usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki.
- Puka się plebsie! Ja się tu ubieram! -zaczęłam wrzeszczeć na A. Co prawda byłam już ubrana i nawet  nie wiem kiedy zdążyłam skończyć to zrobić.
- Daj spokój. Jedziemy na wakacje!
- Nie mogę. Mam prace.-oznajmiłam siadając na łóżku. Oczywiście Vivian zrobiła to samo.
- Jess gadała już z Jasperem. Zgodził się, abyś wzięła sobie dwa tygodnie urlopu. Chłopaki przez ten czas nie mają występów, Jess sesji, a ja treningów. To jedyna taka okazja!
- Dobra, a gdzie jedziemy?
- Na jaką wyspę. Okazało się, że kumpel twojego sexy szefa -podkreśliła słowo "sexy" i poruszyła śmiesznie brwiami-ma tam dom i może nam go wynająć.A teraz, pokazuj co masz w szafie, bo o 19 mamy samolot! -podbiegła do mojej szafy i zaczęła wywalać z niej rzeczy. A ja tam wczoraj sprzątałam! 3 godziny siedziałam przy tej cholernej szafie i układałam wszystkie ubrania!
- Walizka jest na górze. -powiedziałam gdy podeszłam do mojej przyjaciółki. Zaczęłam powoli zbierać ubrania, które jej zdaniem się nie nadawały i wrzucać je z powrotem do szafy. Zaledwie godzinę potem byłam gotowa. Zeszłyśmy na dół coś zjeść. W domu nikogo nie było.
- Max! Proszę Cię! Jedziemy na wczasy, możemy się chodziarz dziś nie kłócić? -trzask drzwi, krzyki Jess i kroki kilku osób.
- Dobrze! Przynajmniej przez te dwa tygodnie będę mieć pewność, ze się nie wykręcisz sesjami! -powiedział Max, gdy wszyscy już byli w kuchni. Jego dziewczyna tylko przewróciła oczami.
- Czemu ja o wszystkim się dowiaduje ostatnia?! -teraz to ja wrzeszczałam.
- Ty ostatnia?! Ja dowiedziałem się pół godziny temu. A gram z nimi w zespole. -pocieszył mnie Nath, który już zajadał się jabłkiem. Do 17 siedzieliśmy wszyscy u nas w salonie. Wygłupialiśmy się, śmialiśmy, planowaliśmy. Potem pojechaliśmy po walizki chłopaków i na lotnisko.

Kilka godzin później

Stałam przed pięknym domem.  Pfyyy...Domem? Willą!! Słowami nie dało się tego opisać. Przynajmniej ja nie umiałam. No ale cóż. Był basen, pełno okien, lampy...Wow.
- Jasper mówił, że jego kumpel ma tu bardzo ładny dom, ale nie wspomniał, że aż tak ładny. -Jess przemówiła pierwsza. Ja tylko chwyciłam swoją walizkę i zaczęłam biec w kierunku domu.
- Zajmuje najlepszą sypialnie! -krzyknęłam i już po chwili słychać było krzyki reszty. Wparowałam do domu i od razu skierowałam się na górę. Na schodach prawie się wywaliłam, ale to przemilczmy...
Otwierałam drzwi, oglądałam pokój i szłam zobaczyć następny. W końcu znalazłam taki, który mi odpowiada. Białe ściany, łóżko z jasnego drewna na środku, okna przez które było widać okolice, szafa i jeszcze jakieś inne mniej ważne rzeczy. Zaczęłam wywalać rzeczy na łóżko i je na nowo układać.
- Kurcze! -krzyknął ktoś za moimi plecami, co spowodowało mój pisk. Odwróciłam się i zobaczyłam Nathana.
- Idioto! Ja tu zawału prawie dostałam! Puka się! Nikt Cie w domu nie nauczył?!-krzyczałam waląc go poduszką, która w tajemniczy sposób znalazła się w mojej ręce. Mówię wam, kosmici istnieją...
- Ała! Możesz przestać?!
- To Cie boli? Przecież to poduszka! -oboje odwróciliśmy głowę w kierunku drzwi gdzie stała reszta i dosłownie turlała się ze śmiechu.
- A wam co?! - krzyknęłam, a oni śmiali się dalej.
- Ja chyba wiem o co im chodzi. -powiedział niepewnie Nath.- Wszystkie pokoje są już zajęte, a ja nie mam gdzie spać, więc chyba będę musiał spać tu. Z tobą.
- Co?! A nie możesz z kimś innym?
- Mogę, ale uwierz, że nie chciałabyś spać w jednym łóżku z Jayem albo Tomem. -zrobił jakąś dziwna minę.
- A nie możesz się zamienić pokojem z A?- dziewczyna nagle spoważniała i już po chwili stała koło nas.
- O nie! Mój pokój jest zajebisty i nie wymienię się za nic w świecie! I mam jedno osobowe łóżko! - broniła się jak tylko mogła. Musze przyznać, ze miała dobre argumenty. Za dobre... <.<
- Kurcze. Dobra...-na te słowa Nath uśmiechnoł się tak szeroko, że aż gardło było mu widać.- ale trzymasz swoje ubrania w walizce!
- Spoko. -oznajmił i poszedł po swój bagaż. Ja w tym czasie przegoniłam widownie i skończyłam chować ubrania do szafy. Kiedy Nath przyszedł odwróciłam się do niego i przemówiłam:
- Zostawiłam Ci dwie ostatnie półki. Znaj moją dobroć plebsie. -gdy skończyłam poszłam na dół.
W trakcie kiedy schodziłam ze schodów ktoś krzykną "uwaga". A potem pamiętam tylko straszny ból i ciemność...

---------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc, pewien człek stwierdził, że to słodkie...
Nie wiem co tu takiego słodkiego, ale ok.
Dwa rozdziały w dwa dni. *O*
Taaa...Bardzo mi się nudzi. ,______,
Zapraszam jeszcze raz na http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/


niedziela, 10 lutego 2013

rozdział 9

-Agnes! Wstawaj śpiochu! -Jess krzyczałam mi nad uchem.
- Jeszcze 5 minut. -wyjęczałam chowając głowę pod poduszkę.
- Za pół godziny masz być w pracy!
- Yhym... Co?! -zerwałam się z łóżka jak oparzona. Spojrzałam na zegarek. Jest 8:00. Jess turlała się ze śmiechu.
- Przepraszam, inaczej byś nie wstała. -powiedziała po paru minutach.
- Dobra, ja idę się ogarnąć. - oznajmiłam nadal zła i poszłam do łazienki. Wykąpałam się i już w bieliźnie stałam przed szafą.Postanowiłam założyć białą koszulkę z nadrukiem, szarą bluzę z długim rękawem na której jest napis HAKUMA MATATA BICH. Do tego szare, jeansowe rurki.Na nogi śliczne, militarne, szare workery. Z powodu głodu zeszłam na dół do kuchni. Z lodówki wzięłam jakiś jogurt i zaczęłam go jeść. Jess nigdzie nie było.
- Jess gdzie jesteś?! -krzyknęłam. Nic. Spojrzałam na zegarek. 8:40. Przeraziłam się troszeczkę. Dobra, strasznie troszeczkę. Spojrzałam na podjazd. Jess czekała przy samochodzie i z kimś rozmawiała. Szybko wyszłam z domu.
- Jess, szukałam Cie. -powiedziałam kiedy stałam już przy mojej kuzynce.
- Dobra, muszę kończyć. Pa. -pożegnała się i weszła do samochodu. Ja zrobiłam to samo.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że czkasz? -zapytałam.
- Bo wiedziałam, że się domyślisz. A poza tym kawiarnia jest 5 minut drogi piechotą stąd. Autem to zaledwie dwie minuty. -miała racje. Zaraz byłyśmy na miejscu. Pożegnałam się i weszłam do budynku. Okazało się, ze to ta sama kawiarnia, do której Nathan mnie zabrał. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Podeszłam do lady.
- Dzień dobry, czym mogę służyć? -uśmiechnęła się młoda dziewczyna. Miała może 19 lat, długie blond włosy.
- Dzień dobry, ja w sprawie pracy.
- O tak, Jasper mówił, że przyjdziesz. Chodź ze mną. Nath! Zajmiesz się kasą?! -krzyknęła.
- Jasne, a co się stało? -powiedziała dziewczyna, która właśnie wychodziła z kuchni. Chyba z kuchni. Miała ciemną karnacje i czarne włosy. Na grzywce widniało blond pasemko. Miała kilka kolczyków.
- Muszę coś załatwić. Dzięki! -ostatnie słowo wykrzyczała, bo ciągnęła mnie już za sobą w stronę jakiś drzwi. - Skoro będziesz tu pracować, to chyba powinnam znać twoje imię. Ja nazywam się Blanca. A tamta to Nathali, ale wszyscy mówią na nią Nath.
- Na imię mi Agnes.-uśmiechnęłam się. Chwile potem Blanca wpadła do biura mojego nowego szefa.
- Jasper, to jest Agnes. Ma tu pracować.
- Dziękuję Balnco, domyślam się. Możesz iść. -powiedział chłopak znad komputera. Miał chyba 20 lat. Nie powiem, przystojny.
- Usiądź. Jess mi o tobie opowiadała. Oto twój grafik. Blanca pokaże Ci wszystko. Jak się pewnie domyśliłaś jestem Jasper. -powiedział patrząc mi w oczy. Boże...Ale on ma cudowne oczy. Awwww...
- Dziękuje. -powiedziałam niemal że, szeptem spuszczając głowę. Nie wiem dlaczego. Może się przestraszyłam? W końcu będę mieć szefa, który z pewnością byłby niesamowitym modelem. 
- Ej, ej, ej...Nie bój się. Tu nie jest tak źle. -złapał mój podbródek i podniósł moją głowę tak, że znów patrzałam w jego cudowne oczy. I się uśmiechnoł! Pierwszy raz od... 5 minut! Łoł. Jego uśmiech jest tak cudowny, jak jego oczy...
- Ale ty masz piękny uśmiech... -powiedziałam, a on się zaśmiał. Moment...JA TO POWIEDZIAŁAM?! - Boże, przepraszam. Nie chciałam tego mówić!
- Spokojnie. Dziękuje Ci. A teraz już idź. Blanca pokarze Ci wszystko. -uśmiechnął się jeszcze raz i znów zaczął pisać coś na komputerze. Powoli wstałam z krzesła i wyszłam. Przed drzwiami stała Blanca. Pisała coś na telefonie.
- Podobno masz mi wszystko pokazać. - odezwałam się, a ona aż podskoczyła.
- Boże, ale mnie przestraszyłaś! No tak, chodź. - uśmiechnęła się i znów ciągnęła mnie za rękę. Cały czas się uśmiecha, jest pełna energii...To jest wróżka! Taka z Nibylandii! Ale jeśli ona jest wróżką, to ja mam tylko jedno pytanie.Co ja dzisiaj brałam? O.o
- Agnes słuchasz mnie? -zapytała Blanca.
- No pewnie, że...Nie, przepraszam.- zrobiłam smutną minkę, oczy osła za Shreka i błagałam w duchu, aby nie była zła. No bo, przecież każdy kto się cały czas uśmiecha, ma też ciemną stron...
- Spoko. Jesteśmy teraz w kuchni. Królestwie Fiony.-powiedziała kiedy weszłyśmy do jasnego pomieszczenia. Ręką wskazała około sześćdziesięcioletnią kobietę.
- Dzień dobry. -powiedziałam uśmiechając się.
- Witaj słoneczko, jak Ci na imię? -zapytała kobieta nie przestając kroić owoce.
- To jest Agnes! Będzie kelnerką! Mam jej wszystko pokazać. -powiedziała za mnie Blanca.
- No tak. Same sobie nie poradzicie. Pomagacie mi w kuchni i obsługujecie klientów. Macie trochę tej roboty. Miło mi Cie poznać Agnes, jestem Fiona. -powiedziała kobieta wciąż się uśmiechając. Normalnie dom wariatów. Dwie osoby cały czas się uśmiechają! A może one są spokrewnione?
- Agnes chodź! -krzyknął dzwoneczek i znów byłam ciągnięta jakimś kierunku. Po chwili znalazłyśmy się w... No właśnie nie wiem gdzie.
- To jest nasz pokój. Tu mamy szafki i łazienkę. -powiedziała. Pomieszczenie było ładne, ale skromne. Kilka szafek drzwi do ubikacji, stół i krzesła -Ta szafka jest twoja.
 - Spoko. -powiedziałam i podeszłam do szafki, którą pokazałam mi Blanca. Schowałam torbę.
- Jesteś już gotowa? Tak? To chodź! -Znów pędziłam za moją koleżanką, teraz już wiem gdzie. Szłyśmy na sale.
- No nareszcie! Skoro jesteś, to ja idę pomóc Fionie. -odezwała się...Nath? Tak chyba mówiła na nią Balnca.- Jestem Nathali, ale wszyscy mówią mi Nath. A tobie jak na imię?
- Agnes. -odpowiedziałam na zadane mi pytanie. No i dowiedziałam się, ze nie mam takiej złej pamięci.
- Agnes chodź! Pokaże Ci co i jak! -powiedziała, a raczej krzyknęła do mnie Blanca.
- Już idę. -odpowiedziałam i podeszłam do koleżanki. Reszta dnia minęła spokojnie. Obsłużyłam paru klientów, pomogłam w kuchni, trochę posprzątałam. Nie było dziś dużego ruchu, co mi nie przeszkadzało.Około 16, kiedy miałam iść już do domu, zdarzyło się coś, czego się nie spodziewałam.
- Dzień doberek!- usłyszałam 5 znajomych głosów. Spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam całe The Wanted. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz za chłopakami szła Jess.
- Co tu robicie? -zapytałam.
- Przybiliśmy Cię odwiedzić. -oświadczył Tom.
- Spoko, coś wam podać?
- Tak. Dla mnie szarlotka na ciepło z lodami i bitą śmietaną, ten deser z galaretką i ten, czekoladę na gorąco, kawę rozpuszczalną, pączka. A wy co chcecie? -powiedział Tom.
- Tom, ty wiesz, że tego sam nie zjesz? Wymiękniesz przy szarlotce. -powiedział Max.
- Dla mnie czekolada na gorąco, dla Maxa deser z galaretką, dla Jaya kawa rozpuszczalna, Sev bierze szarlotkę, tak samo jak Tom. A ty Jess co chcesz?? -oznajmił Nath. Znalazł się pan wszystko wiedzący.
- Seva, skąd on wiedział co chcemy? -zapytał "szeptem" Jay.
- Nie wiem. -odpowiedział mu mulat.Nathan się tylko zaśmiał. Zresztą, jak każdy z nas.
- Ja dziękuje. Nic nie chcę. -powiedziała Jess.
- Usiądźcie, za chwile wszystko będzie gotowe. -powiedziałam i poszłam wszystko przygotowywać.

Pół godziny później

Siedzieliśmy wszyscy przy stoliku w kawiarni. Oprócz mnie i Jess wszyscy zajęci byli swoimi zamówieniami. Nathali poszła już do domu, a właściwie do mieszkania nad kawiarnią. Na początku myślałam, że się nie polubimy. Na szczęście szybko znalazłyśmy wspólny język. Odkąd TW przyszło Blanca siedziała w kuchni i pomagała Fionie z jakimś ciastem.
- Bardzo dobre to ciasto. -powiedział Tom, który zajadał się szarlotką. Nie wiem jakim cudem, ale bitą śmietanę miał na czole.
- Yhym, jest świetne. -poparł go Max. Usta pełne miał galaretki, ale i tak zdołał wepchać tam kawałek ciasta od Parkera.
- Ej! To moje ciasto! Trzeba było sobie zamówić!
- Ciszej. Proszę was, ciszej. -powiedziała Jess. Max tylko pocałował ją w policzek. Rzecz jasne, że zrobił to jak już zjadł wszystko co miał w tej swojej gębie.
- Aaaa! -ktoś krzyknął, okazało się, ze to Blanca. Podbiegła do nas i zaczęła nawijać. Zdołałam tylko wyłapać pojedyncze słowa.
- Blanca! Uspokój się! Powoli. -powiedziałam, ona tylko popatrzyła na mnie i znów zaczęła nawijać. Teraz jednak powoli.
- Jejciu, kocham was. Słucham waszych piosenek na okrągło. Mogę sobie zrobić z wami zdjęcie? -popatrzyła na nich błagalnym wzrokiem.
- Pewnie! -krzyknęli chórem.
- To ja zaraz wracam! Idę po aparat! Agnes chodź mi pomóc! -nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ona już biegła trzymając mnie za rękę.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że ich znasz?! -zaczęła na mnie krzyczeć kiedy byłyśmy już w pomieszczeniu dla pracowników. Nie była zła, raczej szczęśliwa.
- Bo nie pytałaś. To gdzie masz ten aparat?
- Tu. -powiedziała i wyciągnęła telefon z kieszeni. Czyli szłyśmy tu po telefon, który miała w kieszeni?! Nie wytrzymam z nią. Założę się, że po tygodniu będę mieszkać w psychiatryku.
- Dobra, chodź. -teraz to ja ciągnęłam ją. Przynajmniej jakiś czas, bo ona już po chwili biegła do chłopaków. Kiedy weszłam na sale, zobaczyłam, ze na schodach na górę siedziała Nathali.
- A ty co tak siedzisz? -zapytałam.
- Przyszłam zobaczyć przedstawienie. Nie codziennie mam taką możliwość i jeszcze bilety za darmo. -uśmiechnęła się. Rozumiem o co jej chodziło. Blanca skakała przy chłopakach jak jakaś wiewiórka. Nie wiem, czy na te zdjęcia starczy jej pamięci w telefonie.
- Ona tak często?
- Chodzi Ci o to, że się cały czas uśmiecha i jest pełna energii? Nie. Od nie dawna, a właściwie od śmierci jej rodziców. Jakiś psychol wszedł do ich sklepu i po prosty strzelił. Dziewczyna się załamała. Chodziła przez miesiąc smutna, przygnębiona. Teraz wszystko maskuje śmiechem. -powiedziała. To smutne. -Dobra, idę zapalić. Do jutra.
- Pa. -Nathali jest nałogową palaczką. Mimo, że znam ją parę godzin już zdążyłam poznać historie jej życia. Ona moją też. Dowiedziałam się, że N jest kuzynką Jaspera. Dlatego ma mieszkanie nad kawiarnia. Ona zajmuje piętro, a Jasper poddasze. Dziewczyna zawdzięcza życie gwałcicielowi. Pewnego dnia, kiedy jej matka wracała z imprezy jakiś koleś się na nią zaczaił i 9 miesięcy potem urodziła się mała Nathali. Niestety, jej mama była młodą dziewczyna i nie przeżyła porodu. Zaopiekowała się nią ciotka, mama Jaspera. W liceum wpadła w złe towarzystwo. Zaczęła palić, imprezować, pić. Skończyła dopiero, gdy usłyszała, że jej ciotka nie żyje. Pomogła pozbierać się Jasperowi i sama też się ogarnęła.
Stałam jeszcze chwile i przyglądałam się chłopakom. Teraz Blanca i zespół siedzieli przy stole i o czymś żywo rozmawiali. Gdy Nath mnie zobaczył wstał i podszedł do mnie.
- Co tak sama stoisz?
- Myślę. -odparłam. Po chwili dodając.-Pomyślałbyś, że taka dziewczyna jak ona -głową wskazałam na Blance- straciła rodziców przez jakiegoś wariata? Jest taka wesoła. Zupełnie jak dziecko. - powiedziałam.
- Nigdy. -powiedział to patrząc mi prosto w oczy. A on ma piękne oczy, więc nie odwracałam wzroku... CZY WSZYSCY MĘŻCZYŹNI, KTÓRYCH SPOTYKAM MUSZĄ BYĆ TACY PRZYSTOJNI?! Awww... Jasper, Nathan, Luka, Alex. A mówią, że tacy tylko w filmach! No to chyba znaczy, że ja gram przynajmniej w dwóch.
- Jest już 17. Nie powinniśmy się zbierać? -zapytał, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, ze stoję i gapie się w jego oczy.
- Yhym.-tylko tyle dałam rade powiedzieć. Poszłam na zaplecze po rzeczy, a gdy już wróciłam wszyscy stali koło drzwi ubrani. Po chwili już jechałam z Jess do domu.
----------------------------------------------------------------------------------------
A więc tak, na razie rozdziały będą nudne, bo mam pomysł, ale to musi poczekać...
xD
Ale nie jestem pewna, czy kiedyś przestane robić nudne rozdziały. ,_,
Chciałabym was jeszcze raz serdecznie zaprosić na http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/
Nie ma na razie obserwatorów, a jest już 3 rozdział.
Historia też według mnie jest bardzo interesująca. :C
Byłabym bardzo wdzięczna za chodziarzy jeden komentarz.
Albo głos w ankiecie.:C
I dziękuje za każdy komentarz na tym blogu.  ♥

Pozdrawiam.

niedziela, 3 lutego 2013

The Versatile Blogger Award

Każdy nominowany blogger powinien wykonać kilka rzeczy:
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów. 


Trolololooo... xD Dziękuje za nominacje. 
Dwa gonmy, które "coś" widzą w tym blogu to Invicible. i Dreamer.♥
Dziękuje jeszcze raz. 

A teraz ciekawostki o mnie. 
Z moich obliczeń wynika, że ma być ich 14.  
Jak na I gim, to umiem dużo. 

1. Moje imię zawdzięczam radiu "Karolina''.  
2. Ostatnio jaram się Undertakerem z Kuroshitsuji. ♥ 
3. Mam w planach przebicie brwi, ale strasznie się boje. ,_,
4. Car, bohaterka na TYM blogu jest wzorowana na mnie. :D
5. Wole matematykę i j.angielski, niż j.polski czy j.niemiecki.
6. Dopiero w trzeciej klasie podstawówki zaczęłam wymawiać "r". [wstyd] 
7. Postanowiłam sobie, że nie będę palić papierosów i pić alkoholu. Jak to będzie, to dopiero się dowiem. xD  
8. Jestem osobą, która potrafi powiedzieć co sądzi prosto w oczy. [nie tyczy się większości uczuć{czyt. miłości}] 
9. Jak na sylwestra przyszedł do mnie jeden człek, podałam nam około 23 makaron z serem. To był mój obiad. xD 
10. W podstawówce mój numer w dzienniku był 21, w gimnazjum 10. 
11. Jak byłam mała mówiłam na skarpetki kapetki, a na grzywkę dziwka. xD 
12. Ponieważ komputer jest w pokoju mojej siostry, większość rozdziałów czytam i komentuje z telefonu. 
13. Jestem dziecinna. 
14. Mam małpę. [ma na imię Alicja i ma 18 lat, rodzice wmawiają mi, ze to moja siostra] 

A teraz, trzeba wybrać geniuszy, których blogi są zajebiste. *O* 

1.  http://immorethanthis.blogspot.com/
2.  http://you-can-see-everything.blogspot.com/
3.  http://alltimelowthewantedstory.blogspot.com/
4.  http://staygoldforever-twstorry.blogspot.com/
5.  http://wegonnasticktogether1d.blogspot.com/
6.  http://fanfictw.blogspot.com/
7.  http://doyouknowiloveyou1d.blogspot.com/
8.  http://fanfiction-thewanted.blogspot.com/
9.  http://follow-the-dream-the-wanted.blogspot.com/ 
10. http://forever-young-the-wanted.blogspot.com/
11. http://i-foundyou.blogspot.com/
12. http://warzone-opowiadanieothewanted.blogspot.com/
13. http://onedirectiontoniemojabajka.blogspot.com/
14. http://heart-vacancy-poziomkowa.blogspot.com/
15. http://hope-love-truth.blogspot.com/
16. http://live-truth-love.blogspot.com/
17. http://myloveisthewanted.blogspot.com/
18. http://summerparadise1d.blogspot.com/
19. http://ifoundyou-thewanted.blogspot.com/
20. http://inlovewith1dstory.blogspot.com/

Mogło zdarzyć się tak, ze jedna osoba prowadzi dwa blogi które nominowałam. Jeśli tak się stanie, to przepraszam. 

Chciałabym jeszcze raz zaprosić na bloga mojego i Gośki. 
http://sweet-dreams-twstory.blogspot.com/

Dziękuje. xD

piątek, 1 lutego 2013

Trololololooo

Nowy blog!!!!
Postanowiłam założyć bloga z Invincible.
On także będzie o TW. 
Jeśli chcecie na niego wejść [a ja bardzo gorąco zachęcam] to naciśnijcie tam na górze [^] na "mój II blog"
i zostaniecie na niego przeniesieni. :D
Dziękuje. ;]

Rozdział 8

Dopiero co weszłam do wanny, a tu już ktoś puka! Nie no, nie wytrzymam z nimi.
- Czego?! -krzyknęłam. Byłam zła. Pragnęłam chwili spokoju, ale nie...
- Agnes długo tam będziesz siedzieć? -to był Nathan.
- Zaraz wyjdę! Ale tylko po to, aby Cie zabić! Pasuje?
- No to ty tam sobie siedź, a ja poczekam. Pa!- szantaż zawsze spoko. Hah. Po jakieś godzinie byłam już wykąpana i ubrana. Gotowa zeszłam do salonu. Max z Jess, czyli nasze gołąbeczki siedzieli na kanapie i się przytulali. Nathan był zapatrzony w telewizor, a Vivian nigdzie nie było.
- Gdzie A?
- O jesteś! To ja idę się ogarnąć. -powiedział uśmiechając się i poszedł.
- Powiedziała, ze musi iść do pracy. W kuchni na stole jest kartka z jej adresem i numerem telefonu. -odpowiedziała Jess. Uśmiechała się, ale ja wiem, że coś się stało. Tylko ona nie chcę poruszać tego tematu przy Maxie.
- Dzięki. Właśnie, ja też powinnam poszukać pracy. Jess nie wiesz czy gdzieś nie poszukują jakiejś pomocnicy?
- Tak się składa, że wiem. Pasuje Ci praca jako kelnerka?
- Czemu nie. -odpowiedziałam z entuzjazmem.
- To ja idę zadzwonić. -poinformowała nas i poszła zostałam sama z Maxem. Siedzieliśmy w ciszy czekając na powrót Jess. Cisza mi przeważnie nie przeszkadza, ale teraz była ona krępująca.
- Kochasz ją? -zapytałam.
- Tak. Kocham. -odpowiedział. Widać było, a raczej słychać,że mówi prawdę. To słodkie.
- Młoda! Masz tą prace! -Jess wbiegła do salonu jak opętana.
- Super! Kiedy zaczynam?
- Jutro o 9, zawiozę Cie. -poinformowała mnie. O 9, czyli tak jakoś o 8 trzeba wstać. Kurcze.
- Super. Idę do siebie. -jak powiedziałam, tak zrobiłam. Nie mogłam patrzeć na Maxa i Jess. Na to jak się przytulają, całują... Po prostu to wszystko przypominało mi Luke. Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Do ręki wzięłam zdjęcie z etażerki. Byłam na nim ja i Luka. Śmialiśmy się. Dokładnie pamiętam tamten dzień. Wtedy Luka powiedział, że mnie kocha.
-Luka! Idioto przestań! -krzyczałam na mojego najlepszego przyjaciele. Niestety tylko przyjaciela.
-Przestane jak przeprosisz i oddasz moją własność! -był zły, bo schowałam jego oczko w głowie-telefon.
-Hah. Chyba śnisz, że Cie przeproszę! -oznajmiłam, a on znów zaczął mnie łaskotać. Dobrze wiedział, że mam łaskotki i często to wykorzystywał. -Przestań! Luka! 
-O nie, nie, nie przestane.  -łaskotał mnie dalej, aż w pewnym momencie postanowiłam się wydostać i pociągnęłam go ku sobie. Nasze usta dzieliły centymetry, a on zmniejszał jeszcze tą odległość przybliżając się do mnie.
- Kocham Cie.-szepną i złączył nasze usta w pocałunku.
- Młoda widziałaś może szczotkę?-do pokoju wszedł Nathan. Bez pukania! Jak tak można! Spojrzałam na niego. Był w tym co wczoraj. Biała koszula, jakieś spodnie.
- Co się stało? Czemu płaczesz?-zapytał podchodząc do mnie. Usiadła na łóżku przyglądał mi się. Akurat teraz! Jak płakałam! Boże czemu?!
- Puka się. -powiedziałam wycierając przy tym łzy.
- Nie zmieniaj tematu. Czemu płaczesz?
- Wspomnienia. -uśmiechnęłam się lekko. - Przepraszam na moment, idę zadzwonić.
- Do kogo?
- Do A. -wyszłam z pokoju. Kierunek-taras. W salonie znalazłam nasze gołąbeczki. Znów przypomniał mi się Luka. Szybko otarłam łzę spływającą po moim policzku. Wyszłam na taras i od razu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki.
- Halo? -usłyszałam jej wesoły głos.
- Za halo w mordę walą.
- Agnes! Słonce ty moje! Co tam? Masz jakieś plany na dziś?
- No wiesz, myślałam, że może chciałabyś się spotkać? Pogadać?
- Jasne! Zaraz wyśle Ci adres, żebyś nie zapomniała.
- A ty nie jesteś teraz przypadkiem w pracy?
- Właśnie wracam. 
- Spoko, to ja postaram się przybyć jak najszybciej. Pa. -usłyszałam jeszcze jak się żegna i rozłączyłam się. Wyglądałam przyzwoicie, więc skoro miałam już telefon w ręce to zadzwoniłam po taksówkę. Nie minęły dwie minuty, a samochód stał już pod domem. Wzięłam torebkę, powiedziałam Jess, że wychodzę i byłam gotowa. Wsiadłam do auta, podałam adres i ruszyliśmy w drogę. Po mniej, więcej pięciu minutach byłam już pod starą kamienicą. Weszłam do środka i schodami kierowałam się na samom górę do mieszkania mojej przyjaciółki. Stanęłam przed drzwiami i już miałam zapukać, kiedy...
- Agnes! Jesteś! Wchodź! -przywitałam mnie Vivian stojąca w drzwiach. Widać było, że jest szczęśliwa. Uśmiechała się cały czas.
- Siema A. Miło Cie widzieć.
- No wiem. Chodź, tędy. -wskazała ręką na drzwi. Gdy przekroczyłam próg szczęka mi opadła.Znajdowałam się w salonie. Pokój miał kształt prostokąta. Na ścianie równoległej do drzwi znajdowało się okno. Po lewej było duże lustro oparte o ścianę. Na środku pokoju, na dywanie który wyglądał jak skóra jakiegoś zwierzęcia stał mały, czarny stolik. Nad nim wisiała lampa, po prawej stronie stała czarna, rozkładana kanapa, zaś po lewej dwa białe krzesła. Zaraz koło drzwi, po prawej stała biały stół i białe krzesła.
-Wow. Ale tu ładnie. A twoja współlokatorka jest w domu? - powiedziałam w końcu.
- Wiem, usiądź.Nie ma jej. Musiała wyjechać. Kawy? Herbaty? -zapytała moja przyjaciółka.
- Herbaty. -poinformowałam ją, a ona w tym momencie wyszła z pomieszczenia. Usadowiłam się na kanapie i czekałam. Po chwili dołączyła do mnie Vivian z gotowym już napojem.
- Opowiadaj, jak tam sobie żyłaś przez ten rok? -zapytała z entuzjazmem.
- A nie rozmawiałyśmy o tym wczoraj? 
- Pewnie tak, ale ja nic nie pamiętam. -uśmiechnęła się do mnie. Czasami zastanawiam się, czy ona przypadkiem nie wpadła do jakiegoś kotła jak była mała??
- No więc, ten rok spędziłam w placówce dla młodzieży z kłopotami. Koniec.
- Ale się rozgadałaś. Normalnie jak nie ty. -zaczęłyśmy się śmiać. Kochałam jej poczucie humoru. Potrafiła pocieszyć każdego, bez wyjątków.
- No tak. A u Ciebie co się działo?
- A nie rozmawiałyśmy o tym? -zapytała uśmiechając się przy tym chytrze. 
- Zapomniałam, dokładnie tak jak ty.
- Jakiś czas po tym, jak musiałaś tam pojechać, przyszedł do mnie kolega mojego brata. Powiedział, że Luka nie żyje i przekazał mi list od niego. Wiesz co jest najgorsze? Że on wiedział, że może zejść z tego świata i że tamtego dnia pożegnał się ze mną, a zazwyczaj tego nie robił, a ja niczego nie zauważyłam.-zaczęła płakać, a mi przypomniał się mój brat. Sytuacja była prawie że identyczna.
- Z Filipem było tak samo. Tylko, że on był młodszy. Pamiętasz? -zapytałam, a ona tylko skinęła głowa
- W liście pisał, że bardzo Cie kocha i że chce, abyś to ty go miała. -oznajmiła sięgając pod kanapę. Już po chwili miała w ręku pudełko po butach. Otworzyła je i wyjęła małe zawiniątko. Podała mi je.
- Otwórz. -teraz to i ja płakałam, a gdy zobaczyłam co jest w środku, to już totalnie się rozkleiłam. Zobaczyłam naszyjnik, który był własnością Luki. Dostał go ode mnie na naszą pierwszą rocznice. 
-Miał go na sobie, kiedy...
-Wiem. -przerwałam jej. Widać było, że to wszystko sprawia jej ból. Założyłam naszyjnik na szyje i spojrzałam na moją przyjaciółkę. Już nie płakała. 
- Masz ochotę na zakupy? -powiedziała wymuszając uśmiech.
- Jasne, ale nie mam przy sobie za dużo kasy.
- Nic nie szkodzi. Luka dość dużo zarabiał.
- Ale wiesz, że ja tak nie mogę. -wciąż stawiałam na swoim. Chodź domyślałam się, ze to i tak nic nie da. 
- Wiem i dlatego zmuszę Cię do tego. Chodź! -krzyknęła i pociągnęła mnie za rękę, zmuszając do wstania.  Gdy byłyśmy już w przedpokoju ubrałyśmy się i poszyłyśmy do galerii, a że znajdowała się nie daleko byłyśmy na miejscu już po 10 minutach. Biegałyśmy po sklepach śmiejąc się i wygłupiając, dokładnie tak jak kiedyś.
O 20 byłam w domu. Szybko poszłam do łazienki się wykąpać, a potem poszłam spać. Na szyi wciąż miałam naszyjnik od Luki. To był wspaniały dzień.




-----------------------------------------------------
Beznadzieja. :D
Rozdział nie za bardzo mi się podoba, ale cóż.
Witam nowych czytelników.
Za tydzień zaczynam ferie, więc...
No w sumie ten tydzień siedziałam chora w domu, a pisanie rozdziału trwało długo. xD  
Ale to lepiej przemilczeć.

Proszę o komentarze. *O*

czwartek, 31 stycznia 2013

Głosujemy!

Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale głosujemy!!

http://fanbaseawards.com/index.php

xD
Rozdział powinien pojawić się wkrótce. =]

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 7

*perspektywa Vivian*


"Boże, moja głowa" Tak brzmiało pierwsze zdanie, które przyszło mi na myśl gdy się obudziłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym jestem. Agnes i Nath jeszcze spali, więc po cichu wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. O dziwo się udało. Kurcze. Mistrzu ze mnie.
- Woda, woda. Musze się napić wody. -myślałam na głos. Często tak robię jak mam kaca. - Skoro chce się napić wody, to powinnam iść do...Chyba do kuchni. -no tak, mój mózg jak zawsze postanowił się wyłączyć. Powoli zeszłam po schodach. Gdy byłam już na dole zobaczyłam, ze w kuchni ktoś jest i grzebie po szafkach. Skoro Nath i Agnes śpią, a to jest mieszkanie Jess i ona wie gdzie co jest, to musi być włamywacz! Kurcze. Trzeba działać. Po drodze do kuchni wzięłam z kanapy poduszkę. Lepsze to, niż nic. Cichaczem podeszłam do tajemniczego osobnika. Był łysy. Łysy złodziej jest najgorszy. Podniosłam poduszke do góry i uderzyłam łysola.
- Włamywacz! Włamywacz! -nadal biłam złodzieja i darłam się, co sprawiało mi ból. Mimo, ze to moje krzyki, to głowa i tak boli. Po chwili usłyszałam, jak po schodach zbiega reszta.
- Ann co ty robisz?! -krzyknęła Agnes. -to jest Max!
- Po 1! Nie mów do mnie Ann! A po 2. Jaki kurcze Max?! -przestałam bić Maxa poduszką, a Jess pobiegła do niego.
- Max to mój chłopak. -oznajmiła Jess i pocałowała chłopaka. Wyraz twarzy Agnes był tak śmieszny, że gdyby nie ta informacja, turlałabym się ze śmiechu. Usta otwarte, oczy jak 5 zł. Nathan nie był lepszy. Spojrzałam na Jess i jej chłopaka.
- Przepraszam. Ale mi teraz głupio. Jestem Vivian.- podałam mu rękę, którą uścisnął.
- Max. Spoko, dobrze, że nie miałaś noża pod ręką. -uśmiechnoł się pokazując swoje białe zęby.
- Od kiedy wy jesteście razem? -powiedział Nath. Widać było, że do Agnes ta wiadomość jeszcze nie dotarła. Normalnie, jakby Max i Jess wysłali do niej list Pocztą Polska. Idzie pół roku.
- Od wczoraj. -powiedziała nie pewnie Jess.
- No to gratulacje! Ale czy mogę wiedzieć, gdzie trzymacie tabletki na ból głowy? -spojrzałam na każdego. Agnes nadal stała jak wryta. Nath usiadł na krześle, a gołąbeczki przytulały się.
-Ta, jasne A. -w końcu ocknęła się Agnes i podała mi tabletki wraz z butelką wody. Szybko wyknełam jedną popijając ją wodą.
- Ja idę się ogarnąć. -powiedziałam i poszłam do łazienki.

*perspektywa Agnes*

- Agnes, żyjesz? -zapytał Max. Oni są razem? Ale, ale ... jak to?!
- Nie, umarłam. -odpowiedziałam.
- Powiesz coś?
- Niby co Jess? Oczywiście ciesze się, ale znam Cie i wiem, jak będzie. -odpowiedziałam. Na twarzy mojej kuzynki pojawił się smutek. Ona też wiedziała. Jess zawsze stawiała prace i hobby na pierwszym miejscu.Taka już jest. Spojrzałam jeszcze raz na wszystkich i poszłam do siebie. Vivian zajęła mi łazienkę, wiec postanowiłam przygotować jakieś ciuchy. Podeszłam do okna. Pada. Wieje. Zimno. No cóż, pogody nie zmienię. Wróciłam do szafy. Przyglądałam się jej zawartości przez parę minut. W końcu postanowiłam ubrać jasnobrązowe spodnie z paskiem, koszulkę z nadrukiem, a na nogi workery z ćwiekami. No i jeszcze dodatki. Wybrałam bransoletki z zawieszkami i jakąś torebkę na ramie z dwiema kieszonkami z przodu.
Teraz tylko czekać, aż A wyjdzie. Znając jej możliwości, to sobie jeszcze poczekam. Co by tu robić? Co by tu... Laptop. Podeszłam do biurka, włączyłam laptopa i sprawdziłam, czy przypadkiem Alex nie jest dostępny. O ile nic się nie zmieniło, to za dobre zachowanie powinien mieć możliwość wejścia na internet. oczywiście, nie na wszystkie strony. A jak chciał z kimś pogadać prze Skype, to tylko za zgodą opiekuna. Na szczęście, był dostępny.
- Witaj gnomie, jak się trzymasz? -usłyszałam po chwili głos mojego przyjaciela.
- A jakoś leci. Jess jest z Maxem, wczoraj spotkałam A.
-A ? Mówisz o tej A? O siostrze Luki? Tak? -Alex wiedziało o A i Luce. On wiedział o wszystkim. Był jak mój chodzący pamiętnik.
- Tak. Dowiedziałam się, że moja pierwsza miłość zmarła.
- Ej, ej... Kochanie, nie płacz, wiesz, że nie lubię jak płaczesz.- nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam płakać.
- Ale to trudne. Musisz rozstać się z osobą, którą kochasz, ale masz nadzieje, ze ją jeszcze spotkasz. Nadzieje. Raczej pewność. A gdy już to może się stać, okazuje się, że pół roku temu był jego pogrzeb. -teraz już płakałam na całego.
- Ogarnij się, podnieś głowę do góry i ciesz się tym, że on tam na górze ma lepiej. Jest szczęśliwy. Tam na pewno nic już mu się nie stanie.
- Dziękuje.-on zawsze umiał mnie pocieszyć. Usłyszałam, że drzwi do mojego pokoju się otwierają. Kątem oka zauważyłam, ze to Vivian.
- Agnes, jest coś co musisz wiedzieć.-powiedział mój pamiętnik.
- Alex, pewnie to jest ważne, ale mam wolną łazienkę i chciałabym się ogarnąć. Musze iść. Pa. - powiedziałam i wyłączyłam laptopa.
- Z kim tam rozmawiałaś? -zapytała A.
- A Alexem. To mój przyjaciel. Nie, nie podoba mi się. Jest wolny. Nie jest gejem. -odpowiedziałam na wszystkie pytania jakie mogłaby zadać, wzięłam ciuchy i pognałam do łazienki. Już po paru minutach siedziałam w wannie. Jedyne, o czym teraz marzyłam to chwila spokoju. Niestety, ta chwila nie była mi dana.


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział beznadziejny. ,_,
Ja to dobrze wiem i jeśli "ktoś: [czytaj Gośka] uważa, ze tak nie jest i będzie chciał mnie zabić, to musi ograniczyć Marsjanki.

Co tam jeszcze...
Dodałam strony. :]

Dedyk dla wszystkich czytających to gówno. :D

środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 6

-I jak wyglądam? - zapytałam Jess schodząc po schodach. Miałam na sobie ciemno jeansowe spodenki z wysokim stanem, które do tego było gdzie nie gdzie po przecierane. Na górę założyłam białą bluzkę. Na to sweter z rękawem ¾, a na dodatek naszyjnik krzyż. Na nogach miałam czarne conversy. Włosy rozpuściłam.
- Świetnie. Gdzie się dziś wybierasz? 
 
- Nathan przychodzi tu, a potem chyba idziemy do parku na spacer. -odkąd spotkaliśmy się w kawiarni spotykamy się codziennie. Byliśmy w kinie, parku, u niego i u mnie. Poznałam tych wariatów, z którymi od razu złapałam dobry kontakt. Zaprzyjaźniliśmy się.
- No tak, a jak wam się układa?
- Układa?
- A wy nie jesteście razem?
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. 
- A wyglądacie jakbyście byli razem. Dobra, ja idę. Za pół godziny mam spotkanie. Na razie. -i poszła. To było dziwne. Jess ostatnio cały czas taka jest. Przygnębiona, zmęczona. To chyba przez te ciągłe sesje. Podeszłam do lodówki, wyciągnęłam z niej jogurt i zaczęłam pić. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. ''To pewnie Nathan''. Pomyślałam i poszłam otworzyć.
- Siema. Ślicznie wyglądasz.- nie myliłam się. Gdy tylko otworzyłam drzwi zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Natha.
- Dziękuje.
- Niestety musisz się przebrać. No chyba, że chcesz tak iść do klubu.
- Do kluby powiadasz. -powiedziałam troszeczkę zawiedziona. Myślałam, że pogadamy. No, ale cóż. Dawno nie tańczyłam.
- Coś się stało? Nie chcesz iść?
- Jasne, że chcę. I w sumie mogę tak iść, tylko ściągnę sweter i zmienię buty.
- No i to mi się podoba.
- Usiądź na kanapie, zaraz wracam! -ostatnie słowa wykrzyczałam, bo biegłam już po schodach. Po niecałej minucie byłam u siebie w pokoju. Postanowiłam, że wezmę czarną kurtkę i czarne botki. Nie lubię obcasów, a zwłaszcza do tańczenia. Gdy już wychodziłam coś mnie tknęło.
- Jess, przepraszam że przeszkadzam, ale idę z Nathanem do klubu. Pewno reszta też idzie, chcesz iść? - Jess siedziała przy komputerze i coś robiła. Chyba wybierała zdjęcia.
- Jasne, akurat dowiedziałam się, ze dzisiejsza sesja została odwołana. Daj mi 5 minut. 
- Spoko. Będziemy czekać.- powiedziałam i wyszłam. Kompletnie zapomniałam, że miała dziś sesje.
- Jess też idzie.- poinformowałam Nathana, na co on się zaczął śmiać.- Nath, co ty dziś brałeś?
- Ja? Nic. -odpowiedział nadal się śmiejąc. Patrzałam na niego jak na głupka. No, bo on przecież nim jest.
- To z czego się śmiejesz?
- Jak wychodziłem, to Max się zapytał czy Jess też idzie. Jak mu powiedziałem, ze pewnie nie, to posmutniał.
- I co w tym śmiesznego?
- Ty tego nie widzisz? On się w niej zakochał, ze wzajemnością. Założę się, że jak tylko ją zobaczy to będzie zacieszał jak nigdy.
- Założysz się? To fajnie.
- Czemu się tak uśmiechasz? A, dobra. - ten to ma późny skap. Normalnie, jestem pewna, że on coś bierze. A może Marsjanki przedawkował? W tych czasach, wszystko jest możliwe.
- Ja sądzę, że oni to się dziś pocałują
- Hah. Tak daleko to nie zajdzie.
- Co nie zajdzie?! -usłyszałam głos mojej kuzynki, która gotowa już schodziła po schodach. Ubrana była w zielone rurki i czarną bokserkę. Swoje fioletowe włosy miała rozpuszczone.
- A nic, nic. Chodźmy, bo chłopcy pewnie już czekają. -odpowiedziałam pośpiesznie. Jeszcze by było, gdyby się dowiedziała. Poszliśmy do samochodu. Z przodu siedział Nath i ja, a Jess zajmowała tył.
- Zakład stoi. Przegrany stawia dwie kolejki zwycięzcy. - szepnęłam na ucho Nathanowi. I pojechaliśmy.

Kilka godzin później, klub

Jess i Max tańczyli cały czas ze sobą. Jay siedzi z jakąś dziewczyną. Seva i Tom tańczą ze swoimi połówkami. Nath siedzi przy barze z jakąś laską A ja? Obserwuje wszystkich z mojego kąta, z kanapy przy ścianie. Chyba najwyższa pora się zbierać. Moment... Jest! Wygrałam. Max i Jess się całują. Nath przegrał. Teraz trzeba go tylko o tym poinformować.
- Nath, wygrałam. -stanęłam za nim i szepnęłam mu do ucha.
- Agnes, ale mnie przestraszyłaś! Co wygrałaś?
-Hah. Patrz.- pokazałam ręką na nasze gołąbeczki. -stawiasz mi dwie kolejki.
- Dobra. A tak wg, Agnes poznaj Vivian, Vivian to moja przyjaciółka Agnes.
- Miło mi Cie poznać. -powiedziała i podała mi rękę. Uścisnęłam ja.
- Mi także.- i w tym momencie zauważyłam jej naszyjnik. Naszyjnik? Co w nim takiego? Przecież to zwykły naszyjnik... No właśnie nie.
- Skąd masz ten naszyjnik? -spytałam trochę podniesionym głosem.
- A co? Coś się stało?
- Nie. Znaczy tak. Identyczny naszyjnik miał mój przyjaciel. -powiedziałam ze smutkiem w głosie. Nathan tylko stał i się nam przyglądał.
- To nie możliwe. Mój ojciec go zrobił i podarował go mojemu bratu, a ja dostałam go po jego śmierci.- widać było, że jest bliska płaczu.
- Współczuje, ale jeśli mogę spytać, jak twój brat miał na imię?
- Luka, Luka Brown.
- Niemożliwe. Jeśli twój brat to "ten" Luka, to ty musisz być Ann.
- Skąd wiesz?! -widziałam strach w jej oczach.
- Bo to ja A, Agnes Johnson.-  uśmiechnęłam się do niej. Nathan dalej stał jak ten idiota i się na nas gapił. A Ann rzuciła mi się na szyje. Pewne jesteście ciekawi dlaczego mówię na nią Ann, a ona przedstawiła się jako Vivian? W sumie, to ja też nie wiem. O ile dobrze pamiętam, Vivian to jej drugie imię
- Nie wierze, że to ty. Kiedy wyszłaś z tej kliniki czy co to było? -szczęśliwa A nareszcie mnie puściła.
- Kilka dni temu. Nie miałam do Ciebie numeru, a Luka nie odbierał. Teraz już wiem dlaczego. Jak to się stało?
- Naprawdę nie chce teraz o tym mówić.
- Nath, to jest Ann Vivian Brown. Siostra mojego pierwszego przyjaciela i moja przyjaciółka.A ty chyba powinieneś kupić mi drinka. Prawda?
- A no tak. Już się tym zajmę, a wy może idźcie usiąść.- jak powiedział tak zrobiłyśmy. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy gadać. Po jakimś czasie Nathan przyniósł nam drinka. On sam stwierdził, ze dziś już nie pije, bo ktoś musi się zająć dzieciarnią. Minęła godzina, dwie, a my nadal siedziałyśmy i piłyśmy. W tym czasie reszta poszła już do domu.

*perspektywa Nathana*

Dziewczyny nadal piły i gadały, a ja tylko siedziałem.
- Dziewczyny, może pora już iść? - zapytałam z nadzieją w glosie.
- Co ty na to A? -zapytała Agnes.
- No, chyba już pora. Agnes mogę się dziś u Ciebie zatrzymać? Jak mnie współlokatorka zobaczy w takim stanie, to po mnie.
- Jasne. Chodźcie.
- Idziemy na nogach. Twój dom jest nie daleko.-poinformowałem.
- Jak tam chcesz. - powiedziała Agnes i wyszliśmy z klubu. Po drodze cały czas się śmialiśmy i gadaliśmy. Po 10 minutach byliśmy pod domem mojej przyjaciółki.
- To ja już idę. Poradzicie sobie?
- Jak to idziesz?! Nie mam mowy! Dziś nocujesz u mnie. -oburzyła się Agnes. Nie chciałem się jej sprzeciwiać. Jeszcze dostałbym po mojej pięknej twarzy.
- Dobra. -weszliśmy do domu. Dziewczyny odrazy poszły do łazienki, a ja postanowiłem przyszykować miejsce do spania. Jak dziewczyny wróciły, ja poszedłem się ogarnąć, a gdy już wróciłem one nadal gadały. Masakra. Ile one mają tematów. A większość nie ma sensu.
- Dziewczyny, proszę idźcie już spać.
- Dobra. Idziemy spać A. - rozkazała Agnes i obie położyły się spać. Ja też zasnąłem.


-----------------------------------------------
Opis nowej postaci znajdziecie w zakładce bohaterowie.
Dziękuje za każdy komentarz. :]

niedziela, 20 stycznia 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana przez вℓєѕѕ †

Bardzo dziękuję.=]

Jest to moja pierwsza nominacja, więc przydałoby się napisać co jest Liebster Award
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

No ja dostałam 10 pytań, więc na tyle odpowiem i tyle zadam. :D 



1.Od kiedy prowadzisz swojego bloga ?
Zaczęłam niedawno, nie cały miesiąc temu.  
2.Opisz siebie w trzech słowach.
Szczera, dziwna, wredna. 
3. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Architektem wnętrz. 
4.Jak masz na imię?
Karolina
5. Ile masz lat?
13
6.Kto jest twoim idolem/idolką?
Nie wiem, ale chyba nie mam. xD
7. Kogo z 1D/TW lubisz najbardziej i czemu?
Chyba Nathana, ponieważ  ma wspaniały głos i gra na pianinie. A ja zawsze chciałam nauczyć się grać na pianinie. :C
8.Ulubiona piosenka?
9.  Ideał chłopaka?
Inteligentny, zabawny i nie za brzydki. :D
10.Co sądzisz o moim blogu?
Uwielbiam go. ♥Zawsze jak pojawi się nowy rozdział uśmiecham się sama do siebie. Nie mogę się doczekać co będzie dalej, więc pisz szybko następny rozdział!


Blogi, które nominuje: 


Pytania: 
1. Gdybyś miała spędzić dzień z jednym z chłopaków z TW/1D, to z którym i dlaczego? 
2. Dlaczego piszesz?
3. Jakie jest twoje hobby? 
4. Jak lubisz spędzać weekendy? 
5. Wolisz psy czy koty? 
6. Ulubiony film? 
7. Jakie jest twoje marzenie?
8. Tolerujesz gejów ?? xD
9. Jak masy na imię?
10. Ile masz lat? 

Te dwa ostatnie, to tak już na szybko. Nie miałam pomysłu. :C xD
Śmiało mogę stwierdzić, że pytania najgorsze. Pierwsze dwa to jeszcze spoko, ale wymyślić resztę...  xD

Dobra, koniec tego dobrego.
Rozdział pojawi się, jak się pojawi. Czyli gdzieś w środę, czwartek.




środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 5

 Po prawie 2 nudnych godzinach w końcu zdecydowałam co ubiorę na spotkanie z Nathanem. Widziałam, że Jess też była zadowolona z  naszego wyboru. Postanowiłam założyć zwykłe spodnie, koszulkę z nadrukiem i jakieś tam buty. Nie pamiętam jak nazwała je moja kuzynka. Do tego torebka i bransoletka, która bardzo mi się spodobała i tylko dlatego ją kupiłam. Nie przepadam za dodatkami. Poszłam do łazienki gdzie siedziałam pół godziny. Po wyjściu szybko się ubrałam i uczesałam. Postanowiłam związać włosy w wysoki kucyk. Zeszłam na dół. Już na schodach było czuć zapach jedzenia.
- Ślicznie wyglądasz. -pochwaliła mnie Jess,  która ubrana była nadal w piżamę.
- A ty się nie ubierasz?
- Nie mam dziś nic do roboty, więc będę leżeć i czytać książkę.
- Fajnie masz. A co tak pachnie?
- Gdybym ja to jeszcze wiedziała. Znalazłam jakiś przepis i postanowiłam zrobić.
- Nie otrujesz mnie? Prawda?
- Nie. -odpowiedziała. Po czym dodała:- Chyba.
- To ja może zadzwonię po coś na wynos?
- Tak. To dobry pomysł. -powiedziała i wyrzuciła do kosza to, co przed chwilą gotowała.

godzina 16

-No gdzie on jest.
- Spokojnie, zaraz powinien przyjechać. -uspokajała mnie Jess. Miała racje. Już po chwili pod jej mieszkanie podjechała jakieś czarne auto, z którego wysiadł Nathan.
-Jest. To ja idę. Pa! -pożegnałam się i wyszłam.
- Hej. Ślicznie wyglądasz. -przywitał się ze mną i zaprowadził do samochodu. Otworzył mi drzwi i wpuścił do środka.
- Dziękuje. To gdzie jedziemy?  -odpowiedziałam kiedy chłopak był już w aucie. Po chwili jechaliśmy w nieznanym mi kierunku.
- To niespodzianka.
- Ale nie porwiesz mnie i nie zakopiesz w lesie? -na to Nath uśmiechnął się. Ja tak samo.
- Nie wiem, nie wiem. Zależy.
- Zależy?
- Tak. Od tego czy będziesz grzeczna.
- Przecież ja zawsze jestem grzeczna. -Nathan zaczął się śmiać, a ja tylko się uśmiechnęła.- I z czego się śmiejesz? Nawet mnie nie znasz.
- Ale widzę jak się ubierasz. Jak się zachowujesz. Po tym wszystkim można wywnioskować, kto jest grzeczny, a kto nie za bardzo. -uśmiechnoł się do mnie pokazując przy tym swoje śliczne,białe i równe zęby.
- Aha. Fajnie wiedzieć.
- Jesteśmy. -oznajmił. Ile jechaliśmy? minute? Dwie?  Nie wiem, ale wysiedliśmy koło nie wielkiej kamienicy. Na parterze znajdowała się kawiarnia, a szyld nad drzwiami głosił ''Me Gusta Cafe'. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nawet nie wiem czemu. Może to przez nazwę. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. to był Nathan.
- Chodź. -powiedział i już szłam za nim do środka. Szłam? raczej biegłam. Ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Zajęliśmy miejsce przy dwu osobowym stolika, który stał pod oknem. Na ścianach, które tak samo jak sufit były brązowe, wisiała masa obrazów. Stoliki i krzesła były bardzo wygodne i tak jak wszystko miały kolor brązowy.
- Co chcesz? -powiedział Nath.
- Herbatę i tiramisu. -zwróciłam się już do młodej dziewczyny, która była tu kelnerką. Miała może 17 lat. 
- To ja poproszę to samo.
- Dobrze. Za 20 minut państwa zamówienie powinno być gotowe.
- Ładnie tu. -powiedziałam.
- Też tak sądzę. Opowiesz mi coś o sobie?
- Nie wiem czy chciałbyś tego słuchać.
- Opowiadaj, opowiadaj. Chciałbym Cie trochę poznać.
- Dawno, dawno temu urodziła się pewna dziewczynka. Jej rodzice dali jej na imię Agnes. Żyli sobie spokojnie i szczęśliwie, aż pewnego dnia ich szczęście stało się jeszcze większe. Powód? Matka Agnes zaszła w ciąże i po 9 miesiącach na świat przybył mały Filip. Był on młodszy od Agnes o 2 lata. Znowu żyli sobie wspaniale, przynajmniej wszyscy tak sądzili.Rodzina miała kłopoty. Długi. Ojciec zaczął pić. Filip zaczął zadawać się z narkomanami. Sam tez zaczął brać. Pewnego dnia, gdy ojciec siedział w areszcie, a matka była w pracy filip powiedział mi, żebym dziś nie szła do szkoły. Że mam mu to obiecać. -zaczęłam płakać. Dobrze to wiedziałam. Zawsze kiedy o tym opowiadam tak jest.
- Nie płacz. Jak nie chcesz to nie opowiadaj. Nie powinienem o to pytać.
- Nie, to nie twoja wina. Ja po prostu... Ja nadal doskonale to wszytko pamiętam. Chyba bęfdzie lepiej jak będziesz to wiedział.
- Dobrze. Jak tam chcesz. -uśmiechnoł się do mnie.
- Opowiem. Więc, obiecałam mu to. Był młodszy, ale bardziej dojrzały. To dziwne, ale to on opiekował się mną. Usiadłam na kanapie, włączyłam telewizor i oglądałam. On w tym czasie poszedł do szkoły. Coś tam jeszcze pisał i wyszedł. Około 8:30 w wiadomościach powiedzieli, ze uczniowie jednej ze szkół przyszli do niej i zaczęli strzelać. Do siebie nawzajem i do innych. Gangi. Dwa gangi postanowiły sobie wszystko wyjaśnić za pomocą broni w mojej szkole. Mój brat był najmłodszym członkiem jednego z ich. Zginął. Zastrzelił go jakiś idiota. Kochałam go i gdybym tamtego dnia coś zrobiła, on nadal by żył. Potem wszystko się zepsuło. Moja matka, która próbowała jakoś wyjść na prostą z długami zaczęła sypiać z każdym. Ojciec popadł w rutynę. A ja? Zaczęłam pić, palić. Biłam się z każdym. Aż w końcu sięgnęłam po nóż. próbowałam się zabić. Zostałam wysłana do placówki zajmującej się młodzieżą z problemami. Tam wróciłam do siebie i już po roku wyszłam. Miałam dwa wyjścia. Zamieszkać z Jess, albo wracać do rodziców. Wybrałam tą pierwszą. -gdy skończyłam opowiadać spojrzałam na Nathana. Chyba był troszeczkę przestraszony. Siedzieliśmy chwile w ciszy, którą przerwała kelnerka.
- Proszę. oto państwa zamówienie. Życzę smacznego. 
- Dużo przeszłaś. -powiedział i tak jak ja jadł już swój deser.
- No, chyba tak. A ty? powiedz mi coś o sobie.
- Moje życie w porównaniu z twoim jest niczym.
- Nie gadaj głupot tylko opowiadaj. -zachęcałam go. I zaczął opowiadać. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Trochę pośmiałam. Potem gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Gdy skończyliśmy jeść Nathan zapłacił i poszliśmy na mały spacer. Około 20 wróciłam do domu. To był wspaniały wieczór.


----------------------------------------------------------------
Ten rozdział mi się za bardzo nie podoba, no ale niech będzie. 

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział 4

-Agnes! Wstawaj! -usłyszałam krzyki Jess. nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Wzięłam podusze i zakryłam nią głowę. Po chwili usłyszałam kroki mojej kuzynki. Weszła do pokoju, podeszła do łóżka i ściągnęła ze mnie kołdrę.
- Ej! Jess jeszcze minutka. Proszę.
- Nie ma mowy. Mówisz minutka, a potem śpisz 2 godziny! Wstawaj. Śniadanie stygnie, a za 2 godziny mam klientów, więc musisz się ogarnąć.
- Okej, okej. Już. -wstałam i poszłam do kuchni. Najpierw śniadanie. Usiadłam do stołu, a tam czekała już na mnie porcja wspaniale pachnących tostów.
- Jak przyjdą klienci to możesz wyjść, albo siedzieć u siebie. Nie sądzę, ze chciałabyś się z nimi zobaczyć.
- A niby czemu? Przecież to gwiazdy.
- Dobra, jak chcesz. -nie wiem o co jej chodzi. Wczoraj jak jej powiedziałam co się stało w sklepie, o tym idiocie Nathanie to zachowywała się podobnie. Zjadłam i poszłam do łazienki. Po drodze zahaczyłam o szafę.
Wybrałam czarne, krótkie spodenki, luźną bokserkę, czarną bandamkę  i moje ukochane czarne conversy. Włosy postanowiłam upiąć w kok. Po prawie godzinie w łazience wyszłam już gotowa. Efekt był wspaniały. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że Jess z kimś rozmawia. O NIE! Tylko nie on. Nie, nie, nie...Już wiem dlaczego się tak zachowywała. Jej klientami dziś miało być The Wanted. Odwróciłam się na pięcie z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy. Niestety Bóg mnie nienawidzi.
- Agnes! Chodź no tu na moment!-moja kochana i wspaniałomyślna kuzynka musiała wszystko zepsuć.
- Tak?
- Możesz iść do sklepu? Tu masz listę i pieniądze. -spojrzałam na kartkę. Jajka, mleko, drzem. Normalne rzeczy. Jednak coś przykuło moja uwagę. ''Wiem, ze nie chcesz się z nim widzieć dlatego wysyłam Cię do sklepu. Sesja skończy się około 15. '' No tak. A jednak mam genialną rodzinę.
- Yhym. To ja idę. -zauważyłam, ze Nathan mnie zauważył, więc szubko wzięłam kurtkę i wyszłam.W sklepie byłam do 13. No bo ile można robić zakupy? Wracałam powoli, ale to i tak nic nie dało. W domu byłam po 14. Kurcze. Coś wymyślę. Gdy weszłam położyłam zakupy na szafce w kuchni i poszłam poinformować Jess o moim powrocie.
- Jestem. Kupiłam wszystko. Tu masz resztę. -położyłam pieniądze na biurko i skierowałam się do mojego pokoju. Założyłam słuchawki na uszy, wzięłam jakiś zeszyt, ołówek, włączyłam muzykę, usiadłam na łóżko i zaczęłam rysować.

*perspektywa Nathana*

Wiedziałem! Od początku wiedziałem, ze to ona. Najwyraźniej tu mieszka. Trzeba jakoś z nią pogadać. Tylko jak?
- Dobra, chłopaki robimy przerwę.- na to czekałem.
- Ej, Jess a gdzie jest łazienka?
- Jak wyjdziesz z biura to korytarzem w prawo i drugie drzwi po lewej.
- Dzięki. -powiedziałem i poszedłem. Kątem oka zobaczyłem jeszcze, ze Max już gada z Jess i najwyraźniej się z czegoś śmieją. Teraz został tylko jeden problem-który pokój jest tej dziewczyny? Skierowałem się  w stronę łazienki i usłyszałem czyiś śpiew. Piękny śpiew. To na pewno ona!

*perspektywa Agnes*

Rysowałam sobie spokojnie podśpiewując pod nosem gdy nagle ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Ładnie śpiewasz. -spojrzałam na przybysza i szczęka mi opadła.
- Czego?!
- Nie tak ostro. Szlem do łazienki i usłyszałem jak śpiewasz. Masz wspaniały głos.
- Wyjdź.
- Czemu?
- Idź sprawdzić, czy Cie nie ma w ubikacji! -chyba go zamurowało, bo stał patrząc tymi swoimi pięknymi oczami jeszcze przez chwile. Wróć. CO?! "Pięknymi" oczami. Agnes co się z tobą dzieje! Ale wracając do Nathana. Stał tam i stało, aż w pewnym momencie podszedł do mnie, wyrwał mi z ręki ołówek i zaczął coś pisać. No co on?! Chory?! Gdy skończył zbliżył swoje usta do mojego ucha, tak że czułam jego oddech na mojej szyi i powiedział:
- Mam nadzieje, ze jednak pójdziemy na kawę. -odsunął się ode mnie uśmiechając się. Spojrzałam na kartkę i zauważyłam, że są na niej jakieś cyfry. Było ich 9. Za pewnie jego numer. Hahaha... Myśli, ze ja do niego zadzwonię?! Jeśli tak, to 100 punktów dla niego. Może nie jest taki zły? MOŻE! A może jemu zależy tylko na tym, aby zaliczyć kolejna dziewczynę? No cóż, trzeba się przekonać. Postanowione. Jutro do niego zadzwonię.

Ranek następnego dnia 

*perspektywa Jess*

Nadal zastanawiam się, co u licha się wczoraj stało między Nathanem a Agnes. Nie jestem głupia, wiem że łazienka była tylko wymówką, żeby do niej iść. No cóż, dziś się pewnie dowiem.
- Hej. -przywitałam się z wchodzącą do kuchni Agnes. - Co chcesz na śniadanie?
- Zjem jabłko.
- A coś się wczoraj działo?
- Wczoraj? Nie wiem o czym mówisz.
- Nie udawaj, widzę ze podobasz się Nathanowi i że wczoraj coś się stało.
- Wydaje Ci się. -mówiąc to wzięła jabłko i zaczęła je bardzo szybko przeżuwać.
- A ty co? Na autobus się śpieszysz?
- O co Ci chodzi?
- Chyba będę musiała Cie wysłać na wyścig w jedzeniu jabłek.
- Hahaha. Bardzo śmieszne.- udawała, że jej to nie śmieszy, ale i tak się uśmiechnął. - Dobra. Był wczoraj u mnie i napisał mi swój numer. Chce się spotkać.
- Wiedziałam! I co? Zadzwonisz?
- Nie wiem, ale chyba tak.
- To dzwoń.
- Ale teraz?
- Yhym. No już. -powiedziałam i podałam jej mój telefon.
- Dobra, dobra. Halo? Nathan z tej strony Agnes. ... Tak, ta. Czy ta kawa jest nadal aktualna? ...Fajnie, to o której będziesz? ... Spoko, do zobaczenia.- rozłączyła się.
- I co? O której będzie?
- O 16. -w tym momencie skończyła swoje śniadanie i wyrzuciła ogryzek do kosza.
- To idziemy.
- Ale gdzie?
- No chyba nie pójdziesz na kawę w pidżamie? -i pociągnęłam ją do jej pokoju. Na miejscu otworzyłam szafę i zaczęła się zabawa.



------------------------------------------------------------
Postarałam się i ten rozdział jest dłuższy. :D
mam nadzieje, że opowiadanie jest fajne. ;]

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 3

Dobrze, że centrum handlowe jest niedaleko mieszkania Jess. Nie będę musiała długo chodzić. :D
Po prawie dwóch godzinach chodzenia miałam już dość dużo ubrań; sukienkę, 2 bluzy, kilka bluzek, dodatki  i oczywiście buty. Trampki i jeszcze jakieś. Tego mi brakowała. Nie pamiętam kiedy ostatni byłam na zakupach. A nie, jednak pamiętam. To było dziś. Z myślenia wyrwał mnie jakiś chłopak, który na mnie wpadł i wylał swoją kawe na moją bluzkę.
-Ej! Uważaj jak chodzisz palancie! Poplamiłeś mi bluzkę! -musiałam na niego nakrzyczeć. Tego tez mi brakowało-krzyku.
-Przepraszam. Nie zauważyłem Cie. -chłopak bez skutku usiłował wytrzeć moją bluzkę. Heh. To było nawet śmieszne.
-Dawaj to!- krzyknęłam i zabrałam mu chusteczkę. I wtedy spojrzałam mu w oczy. Boże... Piękniejszych w życiu nie widziałam. Zaraz, zaraz... Co! Agnes, kochana, wiem że jesteś głupia ale teraz to już przesada! On wylał na Ciebie kawę! Ma twoją bluzkę!
-Nathan.
-Co? -to jedno słowo wyrwało mnie z transu. I jaki Nathan?
-Mam na imię Nathan, a ty? -ja naprawdę jestem tępa. Jego imię. Każdy by się domyślił. Każdy, oprucz mnie.
- Agnes. I wiem jak masz na imię. -taaaaaaaaak. Wiem. To jest ten z The Wanted. Jedna laska cały czas o nich gada, gada i gada. Właściwie gadała. Chodzi mi o Em. Fajna dziewczyna, tylko szkoda ze taka pusta. Zaczęła się ciąć, bo to jest modne. Hahaha. Jak pierwszy raz to usłyszałam, to myślałam że jestem w ukrytej kamerze. =D
- No tak. Jak mogę Ci wynagrodzić tą bluzkę?
- Nie musisz. Mam w domu proszek i pralkę. -odpowiedziałam i już chciałam iść, ale on musiał mnie złapać. Kurcze, co on? Nie widzi, że mam go gdzieś? Jak dla mnie może być i na Honolulu, byle by jak najdalej ode mnie.
- Zaczekaj.
- Czego?
- Dasz się zaprosić na kawę? Bardzo chciałbym wynagrodzić Ci tą bluzkę.
- Nie, dziękuje. Nie jestem twoją fanką, więc nie musisz być dla mnie miły. - to było wredne. wiem. Ale taka już jestem. No, przynajmniej zadziałało. Puścił mnie i mogłam w spokoju wracać do domu. Nareszcie.

*perspektywa Nathana*

Zamurowało mnie. jeszcze nikt tak do mnie nie powiedział.
- A ty co tak stoisz z tą chusteczką? - chłopki w końcu wrócili z łazienki.
- Co?
- Jajco. Co tak stoisz? -zapytał Jay.
- Długa historia.
- To opowiesz nam w drodze do domu. Chodźcie. - rozkazał Max i poszliśmy. Po drodze wszystko im opowiedziałem.
- A ładna była? - Jay.
- No nawet, nawet.
- Czyli tak.-Tom.

----------------------------------------------------------------------------------------
Niach, niach, niach. 3 rozdział. Jeśli możesz, komentuj. Danke very bardzo. =]

środa, 9 stycznia 2013

Rozdział 2

Drzewo. Drzewo. Drzewo. To właśnie to widziałam cały czas patrząc przez szybę. Oczywiście Jess musiała się pochwalić, że to najnowszy model Astona Martina. Dom. To właśnie ta jechałam. Do nowego domu. Rozpoczynam nowe życie z moją kuzynką i jej rodziną.
-Jak się trzymasz? -zapytała. Było to pierwsze zdanie jakie do mnie powiedziała dzisiejszego dnia. Nie licząc głupiego ''cześć''.
-Jakoś. - odpowiedziałam. Poczekałam jeszcze kilka chwil z nadzieją, że jeszcze coś powie. Ale nic. Założyłam słuchawki i zasnęłam.


*jakiś czas potem*

-Agnes obudź się. Dojechałyśmy. 
-Co? -odpowiedziałam przecierając ręką oczy. -A tak, tak. Już wstaje. 
-Tylko się nie przeraź. Mam mały bałagan.-poinformowała mnie i weszłyśmy do jej mieszkania. Od razu mój wzrok padł na duży salon połączony z kuchnią i jadalnią Wszystko to było zachowanie w kolorach beżu. Koło ogromnych drzwi balkonowych stała kanapa, dwa fotele, stolik. Niedaleko znajduje się stół z 8 krzesłami i aneks kuchenny.
-Łoł. 
-No co? Chodź na górę. Pokarze Ci twój pokój.-powiedziała. A ja dopiero teraz zobaczyłam schody. Poszłam za nią. Na górze było z 5 drzwi. Za pewnie jedne do łazienki, jedne do mojej sypialni  i jedne do jej sypialni. Z tego co wiem Jess ma też biuro. 
-Proszę. Oto twój pokój.-otworzyła jakieś drzwi i wpuściła mnie. Szczęka mi opadła. Ten pokój był wspaniały! Zaraz koło drzwi była szafa. W rogu stała kanapa i mały stolik. Pod oknem było ogromne biurko na którym stał laptop. Po prawej stało dwuosobowe łóżko. Obok znajdował się mały regał z książkami.
-Wspaniały! Dziękuje Ci.
-Heh. Nie ma za co. To ja dziękuje, że chciałaś tu przyjechać. Nie mam ochoty cały czas siedzieć sama w domu. -powiedziała. Jess jest fotografem. Pracuje z gwiazdami i takie tam. W swoim biurze ma profesjonalne studio fotograficzne. Zawsze o tym marzyła. Pomógł jej w tym jej były. Bardzo go kochała, a on ją zdradził. To przykre, jak w jednej chwili wali się całe nasze życie. Ja osobiście coś o tym wiem. 
-To ja zostawiam Cie samą. Mam kilka spotkań dziś. Pa.
-Spoko. Rozumiem. Pa.-odpowiedziałam ze smutkiem w głosie. miałam nadzieje, że porozmawiamy. No cóż. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Alexa.
-Halo?
-Alex! To ja, Agnes. 
-O siema. Jak tam w nowym domu? 
-A wspaniale. Mam swój własny pokój.
-Tu też miałaś.
-Oj wiesz o co mi chodzi.A ty jak się trzymasz po tym jak wyjechała najcudowniejsza osoba na świecie jaką dane było Ci poznać? 
-Hhaha... Jak zawsze skromna. A spoko, spoko. Jakoś się trzymam.-odpowiedział. Gadaliśmy tak jeszcze z godzinę, ale niestety Alex musiał już iść. Szkoda. Naprawdę świetny z niego przyjaciel.Zawsze umie mnie pocieszyć. I co ja teraz będę robić? Postanowiłam, że wyjdę na miasto. Przebrałam się i poszłam do biura Jess. Zapukałam.
-Proszę!
-Jess, jest taka sprawa. Chciałabym wyjść i czy mogłabyś pożyczyć mi trochę kasy?
-Jasne. Masz.-odpowiedziała i podała mi kilka banknotów.Baw się dobrze i uważaj na siebie.
-Dzięki.-i już po chwili słychać było tylko trzask drzwi.


-------------------------------------------------------------------
I jest!! xD Wiem, że to nie jest najlepsze opowiadanie, ale ciii...
Jeśli możesz, to dołącz do obserwatorów.
Danke. xD

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdział 1

Po tym co usłyszałam miałam pustkę w głowie. Nie chciałam tam wracać. Zaczęłam płakać.Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. 2:30 Pięknie. Kogo niesie o tej porze?
-Proszę. - powiedziałam przez łzy.
-Agnes co się stało? -To Alex. Jest moim przyjacielem. To, że go poznałam to jedyny plus pobytu w tym piekle.
-Nic.-zaczęłam jeszcze mocniej płakać. -Po co przyszłe?
-Nie widziałem Cie na kolacji i się zmartwiłem.-no tak. Cały on. Usiadł na łóżku.
-Wypuszczają mnie. Jadę do domu.
-Co?! Ale jak to?! Chyba nie puszczą Cie do nich?!
-Nie wiem... Moja kuzynka chcę mnie przygarnąć, ale rodzice na ta nie pozwolą. Mam wyjechać za dwa dni.
-A twoje zdani? Ktoś zapytał się Ciebie co sądzisz?
-Tak, ale puki nie mam 18 lat nie mogę decydować sama.
-Agnes, chyba wiem co możesz zrobić...
-Słucham.
-Przedłuż sobie pobyt tutaj o kilka tygodni. Tak, żebyś mogła sama zdecydować do kogo chcesz iść.
-Ale niby jak ja mam to zrobić?
-To proste. Zapal papierosa na oczach opiekunów. Masz.- podał mi papierosa.
-Skąd go masz?!
-Kumpel mi załatwił. Raz na jakiś czas zapale i mogę znieść pobyt tutaj.
-Jesteś kochany, wiesz?
-Wiem.-uśmiechnął się, pocałował mnie w czoło i wyszedł.


                                       *dwa tygodnie później, urodziny Agnes*

 Alex miał genialny pomysł. Przedłużyli mi pobyt tu o dwa tygodnie. Idealnie. Dziś ma po mnie przyjechać Jess. Teraz już bez żadnych kłopotów mogłam do niej jechać. Spakowałam się i czekałam koło 12 zeszłam na dól i to co zobaczyłam mnie przeraziło.
Oni tam byli. Moi rodzice.
-Proszę państwa, Agnes ma już 18 lat i sama może decydować gdzie chce jechać.-Peter z nimi rozmawiał. Chyba nie był zadowolony z faktu, że tu przyjechali.
-Ale to nasza córka i to my decydujemy za nią!-powiedział mój ojciec. Jak zawsze mocno wstawiony. Że drań jeszcze żyje.
-O Agnes córciu, chodź do rodziców!
-Nie.-powiedziałam i zeszłam do nich.-Jess już przyjechała? -zapytałam Petera.
-Tak. Załatwia jakieś sprawy.
-Agnes! Powiedz temu panu, że wracasz z nami!-ojciec złapał mnie za rękę i przyciągną do siebie. Wyrwałam mu się.
-Hahaha. Chyba śnisz. Peter wracam z Jess, a nie z tym idiotą.
W tym momencie poczułam pieczenie na policzku i usłyszałam krzyki ojca. 
-Idiotą?! Jak się do mnie zwracasz gówniaro?!
Zaczęłam płakać.
-Agnes już dobrze. Nie płacz.-Alex. To on. Podbiegł do mnie i mnie przytulił. Uwielbiam go.
-Proszę wyjść!-krzyczał Peter.Ja usłyszałam jeszcze tylko krzyki moich rodziców i głos Alexa, który wciąż mnie pocieszał.

niedziela, 6 stycznia 2013

Prolog .

Rok. Cały, długi rok odkąd tu jestem. W placówce dla młodzieży z problemami, w ''drugim domu diabła'' jak to mówię. Dlaczego tu jestem? Bo paliłam, piłam, samo okaleczałam się, a w końcu próbowałam popełnić samobójstwo.Dlaczego z miłej, grzecznej dziewczynki stałam się tym kim teraz jestem? Miałam wspaniałą rodzin, przyjaciółki, dobre stopnie. Wszystko zepsuła rodzina. Tak, ta wspaniała rodzina, która teraz jest gównem. Mój brat zginął, matka dawała wszystkim jak popadnie, a ojciec...szkoda gadać.
- Agnes. Jesteś?- ocucił mnie z zamyślenia Peter, mój opiekun. Właśnie byłam w jego gabinecie na rozmowie. On chyba jako jedyny wie o wszystkim co zdarzyło się w moim domu.
- Tak, tylko się zamyśliłam. Przeprasza.
- Nic się nie stało. Twój stan bardzo się poprawił odkąd u nas jesteś. Postanowiłem, że możesz wrócić już do domu.
- Domy? Hah... Jeszcze gdybym go miała-dom. Nie mam czegoś takiego. Nie mam i tyle. Tak samo jak nie mam rodziny. Mam tylko tą dwójkę idiotów, którzy tak mnie zranili.
-Dlatego zamieszkasz z twoją kuzynką.
- Co?! Z Jess?!-na mojej  twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech.
- Tak. Zadzwoniłem do niej i spytałem czy jest taka możliwość. I się zgodziła. Ale...
- Jakie zaś ''ale''? Proszę Cie, bez ''ale''.
- Ale twoi rodzice, oni chcą żebyś zamieszkał.
- Nie, tylko nie to. Przecież mogę sama decydować.
 -Jeszcze nie możesz. Urodziny masz dopiero za dwa tygodnie. A sprawa może trwać kilka miesięcy.
- Co?! Nie! -krzyknęłam i wybiegłam.Pobiegłam do siebie do pokoju, padłam na łóżko i gapiłam się w sufit. Płakałam. Znów. Jak co noc. Tylko, ze tym razem nie mogłam przestać.




--------------------------------------------------------
No i jest prolog. :D Trochę przy krótkawy, ale zawsze coś. ;p